Page 122 - 29_2020_LiryDram
P. 122

Garb
Małgorzata Kulisiewicz
Proszę państwa, oto najnowsza relacja z naszego zoo. Wszyscy czekają na naro- dziny wielbłądzich pięcioraczków. Wielbłądzi-
cy odpłynęły wody i zaczęły się bóle porodo- we! Co za sensacja! Na skalę światową!!! Lu- dzie dostarczają przysmaki dla swej ulubie- nicy! – redaktor Gen I’Alny przechodził sam siebie. Podniecenie sięgnęło zenitu. Redaktor biegał spocony ze swoim kamerzystą i dźwię- kowcem. Ludzie tłumnie ustawili się przed zoo. Niektórzy koczowali już tam od miesią- ca. Mieli na sobie ekologiczne wielbłądzie bar- wy i transparenty z napisami „Czekamy”. Ktoś przysłał nowy kojec z dalekiego kraju.
– I co? Jak los mógł nas tak oszukać? Urodził się garb. No, nie uwierzycie. Po prostu garb. – Nie szkodzi, z tego też zrobimy sensację. To się da wylansować. Tylko się nie podda- wajmy – pocieszał naczelny.
Garb zaczął żyć własnym życiem. Zaintereso- wanie opadło. Garb to garb. Ludzie się przy- zwyczaili. Tak widocznie musiało być. Garb rósł szybko. Miał zwyczaj spacerować po zoo, obserwować wszystkich, wyjadać strawę rzu- coną na wózek. Spoglądał na świat z cieka- wością, zaczepiał zwiedzających, dopytywał o godzinę. Zimą nosił kapelusz założony na bakier i jeździł miejskim meleksem, budząc zrozumiałą sensację.
– Słuchajcie, trzeba znów napisać o tym garbie. To ciekawy temat – przypomniał so- bie naczelny. Zapowiemy dzisiaj wywiad do
weekendowego magazynu, który ma dużą poczytność. Tylko nie zepsujcie mi tego. Kto się zajmował tym tematem? Redaktor Gen I’Alny? Dobrze, zrób mi to na pojutrze!
Gen I’Alny już od rana czatował w miejskim zoo. Na wszelki wypadek przyniósł ze so- bą przysmaki. Ale garb nie wychodził przez długie godziny, a potem jak wyszedł, prze- biegł obok redaktora w ciągu trzech sekund i znowu się schował. Redaktor na razie tyl- ko się zdziwił, choć zaczynał być poirytowa- ny. Przywykł do profesjonalizmu i szybkie- go działania. Czekał dalej. Garb wyszedł, tym razem podśpiewując i zachowując się z widoczną nonszalancją. Odwrócił głowę w stronę przeciwną do Gen I’Alnego stronę i udawał, że go nie widzi.
– Panie Garb! Panie Garb!
– Jestem głuchy – odpowiedział Garb. Prze- cież teoretycznie redaktor go nie znał.
– O, tego już za wiele! – mruknął Gen I’Al- ny ze złością. – Panie Garb, muszę z panem zrobić wywiad do gazety!
Garb nie reagował. Redaktor wściekł się nie na żarty.
– Panie! Ja tu sterczę nie dla przyjemności! Mnie naczelny kazał! Pan musi...
– Musi to na Rusi – i garb zagwizdał wesoło. – O, żesz go mać – wysyczał redaktor do ka- merzysty. – Wracamy do redakcji. Trzeba powiedzieć naczelnemu. I Gen I’Alny wró- cił do gazety.
120 LiryDram październik–grudzień 2020


































































































   120   121   122   123   124