Page 170 - 29_2020_LiryDram
P. 170
Krótką chwilę ciszy, która w chłopięcym ser- cu trwała całą wieczność, przerwały męczą- ce słowa.
Gdzie są moi przyjaciele Bojownicy z tamtych lat Zawsze było ich niewielu Teraz jestem sam
Wróciłem do pokoju. Mój przyjaciel Piotr właśnie przygotowywał się do kolejnego treningu. W pośpiechu wyciągnąłem z sza- fy zesztywniałą od niespłukanego, szarego mydła koszulkę. Widok tego niecodzienne- go, rzeźbiarsko-sportowego obiektu bardzo go ucieszył. Jego szczera radość na chwi- lę poprawiła mi nastrój. Włożyłem szorst- ką i kującą koszulkę i poszliśmy razem da- lej cierpieć.
Część 2
Minęły kolejne lata. Z pogubionego, nie- śmiałego i wycofanego chłopca wyrosłem na zdolnego i dość przystojnego młodzień- ca, któremu właśnie w połowie lat dziewięć- dziesiątych zaczęło wydawać się, że jest „królem życia”.
Wspaniale jest być młodym i czuć nieśmier- telność w tej chwili, w której wszystko nam mówi, że właśnie osiągnęliśmy pełnię - zycznych i umysłowych możliwości. Początkowa faza wchodzenia w wiek męski (lub dorosły) najczęściej ma swoje czasowe turbulencje (które potra ą trwać i trwać), dlatego gorączkowo goniąc za hipnotycz- nym urokiem „niedośpiewanej pieśni”, czyli za swoją szkolną miłością, ruszyłem w po- dróż wzdłuż Wisły.
Kręte drogi mojego młodzieńczego życia za- prowadziły mnie na tereny lubelskiego trój- kąta turystycznego. Dojechałem w okolice dworca PKS w Puławach, gdzie utknąłem na dobre, ponieważ o tej godzinie w której się tam znalazłem, nie było już żadnego kursu do Kazimierza Dolnego.
Nie ma jak dojechać, to trudno, co zrobić, trzeba iść – pomyślałem.
Piesza wycieczka przez wzgórza i wąwo- zy wydawała mi się również dobrym pomy- słem. Chciałem koniecznie dostać się do te- go urokliwego miejsca przed zmrokiem, po- nieważ czekały na mnie papużki nierozłączki – przyjaciółki Asia i Ania.
Bez żalu, zapominając o autobusie, które- go nie było, obrałem azymut na pałac Czar- toryskich. Ruszyłem przed siebie. Po kilku metrach na ulicy zobaczyłem budkę telefo- niczną. Zadzwoniłem (oczywiście na tele- fon stacjonarny) do Asi, aby poinformować ją o swoich podróżniczych planach. Odebrała Ania i powiedziała, że jest szansa na transport kołowy. Grzegorz Ciechowski, który akurat miał wracać z nagrania z Lubli- na, mógł mnie po drodze zabrać do domu. Wielka gwiazda, sam Grzegorz Ciechowski będzie mnie woził – pomyślałem. OK. Ta- kie moje zrównoważone OK, zamiast wiel- kiego Wow!
Wiedziałem, że nasze drogi musiały się spo- tkać, w końcu jechałem do jego domu. Jed- nak nie myślałem, że nastąpi to tak szybko, dlatego mogłem czuć się trochę zmieszany, co przykryłem oczywistą obojętnością.
W owym czasie, choć ceniłem teksty Grze- gorza i już wiedziałem, co to jest Biała aga, Telefony, Kombinat czy Sexy Doll, to jednak nigdy nie byłem jakimś szczególnym entu- zjastą zespołu Republika.
168 LiryDram październik–grudzień 2020