Page 34 - 29_2020_LiryDram
P. 34

Nie dostrzegam sprzeczności w tym stwier- dzeniu, wynika to ponadto z wierności prze- kładu recenzji czeskiego krytyka i poety Ja- roslava Schnercha, który zauważa właśnie, że z „Burnatowych wierszy unosi się ja- kaś cudowna intymność. Mimo że egzystu- je w skomplikowanych bezdrożach, w każdej sytuacji zachowuje dostojność”. Inny cze- ski krytyk – František Uher – ocenił, że moje wiersze „są mu bliskie umiarkowaną melan- cholią, ewokacją atmosfery mglistej jesieni i mądrych rozrachunków życiowych. Prze- mawiają do nas prosto z duszy [...]”.
Moja reakcja wiąże się zawsze z meryto- ryczną zawartością recenzji i charakterem interpretacji wierszy w kontekście zawarto- ści całej książki. A recenzja książki Za obzor, wydanej w Czechach, była rzetelna.
Na wieczorach literackich często słyszę au- torskie narzekania: „Po co komu dziś po- ezja... po co komu krytyka?”. Gdy jednak czytam w którejś recenzji, że twoich wier- szy „nie można wykrzyczeć, bo by się je spłoszyło” i raczej należy je „wyśpiewy- wać w ciszy”, to wiem, że krytyka jednak ma sens i zachęca do wielokrotnego sięga- nia po te strofy. Dlatego na początek przypo- mnij swoją reakcję... licealisty, gdy wieszcz Adam „krzyczał” do was (tak jak do mnie) w klasie na początku swojej twórczej dro- gi: Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy!/ Młodości, dodaj mi skrzydła... poczułeś już mrowienie pod łopatkami? Jakie wrażenie wywarł wtedy na tobie ten „krzyk” wiesz- cza? Czy już układałeś swoje pierwsze stro- fy (zapewne w prowincjonalnym liceum nad Dunajcem)?
Poezja była i będzie potrzebna, i to nie- mal wszystkim. Dla jednych sporadycznie,
okazjonalnie, dla innych jako terapia, a dla znacznej liczby wymagających odbiorców niezbędnym pożywieniem dla duszy. Uczest- niczę w wielu festiwalach, jesieniach, wio- snach i spotykam głodnych poezji – dzie- ci, młodzież, średniaków i ludzi starszych. Trzeba im dostarczać coraz bardziej bogate „menu”, bo mają zróżnicowane smaki i gu- sty. Ważny jest także sposób i miejsce pre- zentacji; bigos internetowy niekoniecznie bywa świeży. Dużą rolę w przyswajaniu po- ezji odgrywa krytyka literacka, która bardziej powinna skupić się na eksponowaniu wier- szy godnych poetyckiego miana, a mniej (lub wcale) na przedstawianiu przypadków kiep- skiej jakości. Niech pozostają odłogiem. Kiedy jako chłopiec słuchałem Ody do mło- dości Mickiewicza, myślałem o zapale, któ- ry może poprzez czyny doprowadzić do ce- lu, bez „cudów”. Wiersz bez tytułu, napi- sany po latach, jest tego przypomnieniem: Wyfrunąłeś z gniazda przed świtem/ gdy noc w kieszeniach chmur/ chowała drogowska- zy gwiazd/ a dzień rozbudzał barwy zie- mi// ciekawość unosiła cię nad wzgórzami/ a uskrzydlające słowa matki/ chroniły przed zdradą uroczysk [...].
W tomiku Żar zmierzchu, w wierszu o tym samym tytule, czytam: Kim mogłeś być/ a nie jesteś/ zrozumienie sensu niedosy- tu/ pozbawiło cię głodu/ jeszcze żarzysz/ aby cnotą skromności/ zakotwiczyć duszę/ w dnie nocy... Pogadajmy – to „zrozumie- nie sensu niedosytu...” kojarzy mi się z po- radą wielkiego  lozofa, który przekonuje, że „wolność to uświadomiona konieczność”. Co ty sądzisz o tym moim skojarzeniu? Słusznie kojarzysz. Moje zrozumienie sensu niedosytu zapewne wiąże się z heglowskim
32 LiryDram październik–grudzień 2020


































































































   32   33   34   35   36