Page 40 - 29_2020_LiryDram
P. 40
hebrajski, serbski, czeski, ukraiński, szwedz- ki, a zwłaszcza na sanskrycki i hindi, kiedy to translator określił wiersze za „bogate re ek- sjami, zbliżonymi do klimatu R. Tagore, dla- tego trzeba je czytać w skupieniu” i szybko przełożył Smak przebudzenia na sanskryt. Na następne, już w hindi, czekałem dłu- go, bo jak napisał: „Pana poezja jest trudna, trzeba do niej dojrzewać, dyskutować z hin- duskimi twórcami, aby przekład nie poszedł złym torem”. Z kolei dla serbskiego tłuma- czenia ważne było, że w moich wierszach „Taktylne sensacje odchodzą do sfery obra- zów wizjonerskich. Obrazy stają się symbo- liczną krystalizacją poetyckiego doświadcze- nia, a poeta właśnie tworzy cudowną mor- fologię wewnętrznego pejzażu...”. W USA publikowano tylko pięć moich wierszy, nie mam wiedzy, jak zadziałały na wyobraźnię tamtejszych czytelników.
Wraz z przyjacielem, także poetą, Andrze- jem Bartyńskim kierujecie od kilku dzie- sięcioleci wrocławskim oddziałem nasze- go związku – czy wypracowaliście jakieś własne sposoby przezwyciężania trudno- ści i ograniczeń w jego działalności? Tyle u was inicjatyw, tyle festiwali, spotkań au- torskich, również na wsiach, a równocze- śnie tyle ciągłych narzekań w różnych ką- tach kraju, nie wyłączając stolicy, że kry- zys twórczy i czytelniczy – ponarzekaj i ty; czy również i za to dostałeś Labor Omnia Vincit...
Prawdopodobnie są osoby, które otrzymu- ją odznaczenia i wyróżnienia za narzekanie, za wskazywanie winnych własnych niepo- wodzeń. Mnie się to na razie nie zdarzyło, choć gromadzi się we mnie lawa, która pew- nego dnia wypłynie lub wybuchnie. Totalne
zbiurokratyzowanie dostępu do środków na kulturę, zwłaszcza na literaturę, brak za- chęt dla potencjalnych mecenasów, prowa- dzi do zawrotu głowy. Nic dziwnego, bo jeśli przeznacza się kilkanaście procent środków w stosunku do potrzeb, to należy zakładać bariery do dostępu, zwiększać koszty urzęd- nicze. Pewnie lepiej byłoby wprowadzić kartki, jak niegdyś na żywność, wtedy dogo- rywanie kultury potrwa dłużej.
Do ZLP należę od 2003 roku (nie kilku dzie- sięcioleci) i od początku współpracowałem z Andrzejem Bartyńskim. Najpierw jako przewodniczący Oddziałowej Komisji Rewi- zyjnej, następnie jako wiceprezes. Od ubie- głego roku zastąpiłem go i nadal współdzia- łamy, szczególnie w kwestii stworzenia kli- matu, pozyskania środków i organizacji Mię- dzynarodowego Festiwalu Poezji „Poeci bez granic” w Polanicy-Zdroju, którego pomy- słodawcą był Andrzej. W tym roku będzie XIII edycja. Po raz pierwszy udało mi się uzyskać niewielką sumę na odbycie II od- słony festiwalu we Wrocławiu w roku, gdy Wrocław jest miastem Europejskiej Stoli- cy Kultury. Odbędą się lekcje poezji w szko- łach, spotkania z czytelnikami w placówkach kultury, gościom zagranicznym zaprezen- tujemy nasze miasto. Każdemu festiwalowi towarzyszy antologia, a od pięciu lat także almanach polanickich poetów – laureatów festiwalowego konkursu. Jedenaście z tych książek miałem honor opracować i zredago- wać. Wypracowana przez Andrzeja Bartyń- skiego bardzo dobra współpraca z władzami Polanicy-Zdroju owocuje.
Część wniosków o środki, kierowanych do MKiDN oraz Urzędu Marszałkowskiego, jest akceptowana, jednak nie wszystkie i w po- mniejszonej wysokości. Ze strony miasta
38 LiryDram październik–grudzień 2020