Page 32 - LiryDram_16_2017OK
P. 32
postępy ciemności przez wdanie się w kolej- ne szemrane działalności. Nie wystarczy zwy- kła ostrożność. Co może zatem przynieść wy- bawienie? Z tego potrzasku, wyznaje bohater owego wiersza, ratunek może przynieść tylko siła z innego porządku, wszelako do świata ludzkiego należąca:
Jedynie miłość i tęsknota mogą przerwać ten łańcuch jeśli się potra kochać i tęsknić a iść własną drogą
i nie być zawsze tam gdzie jest najłatwiej
A zatem miłość. Dałoby się tu wyodrębnić dwa wyraźne i dominujące, ściśle ze sobą splecione wątki, najpełniejszą artykulację otrzymujące w tomie zatytułowanym no- men omen Wszystko o miłości, który jest świadomą próbą medytacji nad tematem. Wątek pierwszy: miłość do widzialnego świata, umocowana w wertykalno-hory- zontalnym układzie. W wierszu Zjawisko nieba niebieskiego poeta łączy otwarcie na nieboskłon, będący tu metonimicznym przywoływaniem transcendencji, ze sta- nem erotyczno-miłosnego uniesienia:
Zjawisko nieba niebieskiego Zjawisko słońca świecącego Zjawisko drzewa zielonego Zjawisko ptaka lecącego Zjawisko mnie zakochanego W zjawisku kogoś leżącego
W zjawisku łóżka wygrzanego Ciepłem zjawiska miłosnego
Jasny, czysty, pochwalny nastrój wiersza ko- reluje z uniesieniami serca i ciała, uspokaja- jącymi, czyszczącymi duszę ze znanych prze- cież z innych wierszy zamętków i niepokojów.
Wątek drugi: mocniej rozbudowany, roz- pisany na kilka wierszy, powracający cy- klicznie jest spojrzeniem na temat miło- ści przez pryzmat emocjonalnej intensyw- ności zmiennych relacji kobiety i mężczy- zny. W wierszu Być, albo... poeta stawia to wielkie pytanie, przesterowawszy kon- tekst; zmienia optykę z egzystencjalistycz- nej na miłosną, jakby mówił, że Boleści ser- ca i owe tysięczne/ Właściwe naszej natu- rze wstrząśnienia są najpożądańsze (Ham- let, tł. J. Paszkowski)
Być, albo...
Być, albo nie być?
To nie jest pytanie. Prawdziwe pytanie brzmi: Nie być już,
czy też nie być
odrobinę później?
Odzywają się nuty żałoby i zwątpienia, re- zygnacji i rozczarowania już przeczuwa- nym końcem, chociaż jeszcze nic się nie za- częło, nic nie zdążyło się zawiązać, to na horyzoncie tej potencjalnej zażyłości już majaczy czerń. Powolna atro a od momen- tu inicjacji. Jak w tym wierszu bez tytułu:
Nie chcę już więcej, by we mnie wierzono Nie chcę już więcej rozniecać nadziei dzieci, rodziców, wszystkich po kolei – nie chcę być więcej mężem, ani żoną Ani już nie chcę wchodzić w inne związki i szukać szczęścia tam, gdzie jest cierpienie Przeklnie mnie później przyszłe pokolenie, że zaniedbałem swoje obowiązki
Żyć należało tylko na odległość
cicho, pokornie, milcząc na wygnaniu
W miejscu, gdzie lustro drogę mi zabiegło
30 LiryDram lipiec–wrzesień 2017