Page 35 - LiryDram_16_2017OK
P. 35
Koleżanki mojej żony...). Warto zatem za- pytać o to, jak ma funkcjonować ktoś ob- darzony głęboką wrażliwością, odbierający siebie jako poturbowanego marginesowca. Odpowiedź Zabłockiego wydaje się niejed- noznaczna, ale wszelako bliższa zapomina- niu. To po pierwsze.
Po drugie, z tego poturbowania, meta - zyczno-miłosnego cierpienia bierze się rzecz w tym miejscu najbardziej bodaj inte- resująca: poezja. Po kolei. Ciemne emocjo- nalne wzmożenie, często krążące po bez- drożach smutku i rozgoryczenia, poczucia przegranej sprawy, wynikające z miłosnych napięć i uwikłań inicjuje wiersz:
(...) Czując, że już chętnie byśmy odpoczęli,
oglądamy nawzajem swe zacięte twarze. Ja cię częściej rozzłoszczę, rzadziej
rozweselę,
czasem płaczesz po nocach z mojego
powodu.
(...) Tak naprawdę ocenić nikt już nie
jest w stanie,
czy jesteśmy razem, czy jesteśmy sami. Ty za moje wizyty płacisz
wyczerpaniem,
ja za utrzymanie płacę ci wierszami.
(wiersz bez tytułu, Wszystko o miłości)
Ale da się też odnaleźć przeciwne znaki kierunkowe, które wiodą w inne rejony. Jak w wierszu Wolą moją było pisać (z tomu Koleżanki mojej żony...), gdzie w dyskur- sywno- lozo cznym tonie poeta rozważał:
A niewolą było wszystko inne
Myśląc o dalszych perspektywach widzę
ciemność
A jednak z tej ciemności za każdym razem wynika jakaś jasność I dokładnie tak samo jest z życiem
Naszą wolą jest żyć
A niewolą jest wszystko inne Myśląc o dalszych perspektywach
widzimy ciemność
A jednak z tej ciemności za każdym
razem wynika jakaś jasność Warto uwierzyć w mądrość z której coś
wynika
Zrealizowanych zostało zbyt wiele
głupich scenariuszy
Twórczość przybiera tu inny wymiar, jest jak płomień wysoki, jak wzlot pod słońce, jak wy- dobywanie się na powierzchnię. Stawką jest nadzieja, może nawet ocalenie. Wszelako jest i drugie oblicze owego tematu. W utworze bez tytułu otwierającym tom Wszystko o mi- łości Zabłocki, trawestując linijkę z wiersza Obraz Konstandinosa Kawa sa, napisał:
I nie pracuję nad nim pilnie,
i dzieła mojego nie kocham. Przy okazji ono powstaje,
cicho, pokątnie, wstydliwie.
Ani ja go do życia nie zmuszam, ani ono się nie chce narodzić. Ale w końcu przychodzi czas.
I jest.
Te zdania mówią coś ważnego o wewnętrz- nym porządku tej twórczości. Mianowicie tyle, że wiersz to sprawa wstydliwa (przy- pominają się tu zdania Ryszarda Krynic- kiego z tomu rozmów z poetą pt. Gdybym wiedział), to rzecz najbardziej intymna, powstająca w jakimś oddzieleniu, separa- cji, która często zjawia się – przypominam
lipiec–wrzesień 2017 LiryDram 33