Page 63 - 44_LiryDram_2024
P. 63
praczami mózgów), a grupą antysystemową Pożar, która to (...) nie chce ujednolicenia, / zależnego (...) myślenia, palenia książek, / po- działów i oddzielenia bytu ludzkiego od przy- rody. Właśnie ta druga grupa to ludzie, (...) którzy nie dają / się uwieść mowie nienawiści kierowanej do / wyimaginowanego wroga (...). Zdrapują z siebie pozłotko kultury, odcinają wszelkie znaczniki mainstreamu.
Bohaterzy dramatu? Kogo tu nie ma! Ojco- wy, Matkowa, Córkowa, Synowy, podejrza- nie milcząca parka stroicieli min – czyli Bab- ciowa z Dziadkowym, Gościowy, Detektyw, Sierżant, Nieznajomy (Chórowy) i Chóro- wy (Nieznajomy)... A to nie wszystkie zacne i mniej zacne persony. Pod tymi enigmatycz- nymi określeniami kryją się krwiste postacie, które dopiero po pewnym czasie pozornie chaotycznego rozrabiania – ukazują swoje prawdziwe oblicza. Całkiem ogłupiony czy- telnik już tylko pyta w końcu sam siebie, o co w tym wszystkim chodzi, ale nie jest w sta- nie sobie odpowiedzieć. Nagle więc wydaje się mu, że uległ i on nieoczekiwanemu pra- niu mózgu: coś cały czas mu się miesza, co nieco umyka. Wiruje tam i z powrotem. Eee, co proszę? Hę?!
Siedzi skołowany na niewygodnym krawężni- ku przemyśleń i zastanawia się nad przesła- niem tekstu, powtarzając w ślad za słowami autora: Absurd rodzi kolejny absurd. Trudno / już stwierdzić, kto jest kim. Powiedzcie mi, co tu się / dzieje? Nikt nie podrzuca pomoc- niczo ratunkowej odpowiedzi, słychać tylko gdzieś z offu szatański chichot narratora. No, ten złośliwiec z pewnością świetnie się bawi! Zaraz, zaraz, gdyby mu się uważnie przypa- trzeć, to jakoś jego rysy twarzy zadziwiająco przypominają fizjonomię Igora Wojciechow- skiego, od czasu do czasu kryjącego się za
maską Frendera... Chapeau bas, wodzireju zamętu! Mistrzowska mistyfikacja!
Mentalność homo consumericus
Pisarz Igor Frender – tym razem jako wytraw- ny, nadświadomy przewodnik po umyślnie sterowanym pomyślunku zebrał nas, gru- pę czytelników swego dramatu, by oprowa- dzić po powołanym na kartach książki, nie- pokojącym wielce, Instytucie Pralni Mózgów. Dr Frender jest tam najwyraźniej u siebie – na włościach podczaszkowia. Czyżby znaczą- co szeleścił swoim białym kitlem? Chce nam tym szelestem coś przekazać? Wędrujemy za nim posłusznie, choć z lekką obawą, po sterylnych wnętrzach zakładu, a on pokazu- je niepokojące efekty działania ładowanych nam do głów, od ponad kilkudziesięciu lat, zakamuflowanych kłamstw, serwowanych przez – jak to określił amerykański uczony filozof oraz politolog Benjamin Barber, zglo- balizowany McŚwiat. Co stanowi ów zbiór sterylnych kłamstw? Dramatopisarz poddaje krytyce współczesną, chorobliwą tendencję do akumulacji dóbr materialnych, czyli wy- paczony konsumpcjonizm, w którym to pod- stawą decyzji o zakupie określonego produk- tu okazuje się chwilowa zachcianka, przemi- jalna ochota, ekstrawaganckie „chciejstwo” dorównania stanem posiadania wyobrażo- nej elicie, należącej do tak zwanej cywiliza- cji konsumpcyjnej. Owszem, zjawisko to nie jest nowe. Już Thorstein Veblen, amerykań- ski ekonomista i socjolog, żyjący na przełomie XIX i XX wieku, zwracał w swoich badaniach szczególną uwagę na wyjątkowo próżniaczą grupę społeczną, która nadaktywnie, wręcz demonstracyjnie, zajmowała się w codzien- nym życiu ciągłym zużywaniem kolejnych
lipiec–wrzesień 2024 LiryDram 61