Page 67 - 44_LiryDram_2024
P. 67
wygodnickiej myślówki. Czasem tylko może jakiś złośliwiec krzyknąć ku jednakowo my- ślącemu, niczym Gościowy ku Synowemu: ćwiara mózgowa! Trochę wstyd, ale skromna ćwiartka mózgu długo tej chwili zażenowania nie będzie pamiętać...
Zdradziecki smród konformizmu
Mechanizmy zautomatyzowanych w swych reakcjach ludzi regularnie oliwione być mu- szą tłuściutkim konformizmem. Dzięki temu ci staną się, jak przekonuje autor tego dramatu w dwóch aktach, dobrymi oraz uśmiechnię- tymi obywatelami bez buntowniczych kom- pleksów. W zasadzie można ich nazwać sa- moubezwłasnowolnionymi eklektycznymi epi- gonami, pacynkami, sprzedawczykami, syty- mi marionetkami. Z intelektem rozpaczliwie, acz niepotrzebnie całkiem, tonącym czasami w alkoholowych procentach, bo zamiast za- łożyć na siebie kapok samokontroli, decydują się na radosne tankowanie do odcięcia, prze- platane co najwyżej głoszeniem jąkających się tyrad (Mówca mu się włączył).
Zbieżne z grupą normy społeczne, życiowe postawy, jednakowe zachowania... Konformi- sta (nazywany przez dramatopisarza Kamele- onem, członkiem nowej, ludzkiej rasy), czyli osobnik zewnątrzsterowalny (w odróżnieniu od nonkonformisty, czyli jednostki wewnątrz- sterowalnej) – chętnie poddaje się wpływowi danej grupy, stojącym na jej czele autoryte- tom, czując, że takie zachowanie – w dłuższej perspektywie bardziej mu się opłaca. Zgodnie potakiwać i klaskać aprobująco jest łatwiej niż być w kontrze, krzycząc protestacyjnie: „Veto!”. Nurkowanie głębinowe w konformizmie odby- wać się może na trzech poziomach. Najpłytszy związany jest z okolicznościowym uleganiem
presji grupy, głębszy – z silną identyfikacją z grupą, a najgłębszy – z kwestią internali- zacji, czyli uznania określonych norm i war- tości danej grupy za zdecydowanie własne. Igor Frender ostrzega czytelnika przed każdą z wymienionych, studniowych nieomal głębo- kości konformizmu. Łatwo można weń wpaść, trudniej wyjść. Kugluje ironią: Bądź posłuszny i rób co ci każą, a może zniosą cię / z placu boju w chwale, z orderem za konformizm / i obiet- nicą karierki w wypranych szeregach / Kame- leonów. Krytykuje współczesnego człowieka, uderzając w bandę sytych konformistów: Zo- baczcie, jak człowiek się obudował, jak uciekł od / świata zwierząt. Wszystko wyperfumował i kible / pozłocił. Nawet własnego zapachu się wstydzi. / A (...) Kameleon (...) poszedł jesz- cze / dalej, sprzedał swoją osobowość, swoją wolę / i myśli. W innym miejscu czytamy też o utożsamianiu konformisty ze zbuntowanym pajacem na kółkach, którego wystarczy / pchać, a pojedzie za głosem tłumu. Konformista – Kameleon wciąż udaje, wchodzi w rolę, cza- sami wtapia się w tło i finalnie jest... nikim. Niespodziewanie szybko bycie nikim staje się jego naturą, jego kulturą.
Pod rozważenie autor stawia też nam odważną tezę: Rodzina, jak wiadomo, / ma szczególną zdolność do niszczenia swoich / członków. Jak sugeruje – czasami sprawia, że człowiek (...) w poczuciu beznadziei / i zdrady najbliższych, całkowicie, rozpaczliwie zatraca się w konfor- mizmie. To grupa i podobni jemu konformi- ści nazywają takiego człowieka nową familią. Przez świeżo utworzoną rodzinkę zostaje mu wmówione inne, życiowe kredo: Bunt ludzi niszczy, a samodzielne myślenie / doprowa- dza do chorób psychicznych. Dlatego / wszy- scy powinni myśleć tak samo, bezpiecznie. Brr! Brzmi strasznie, prawda? Autor dodaje, że
lipiec–wrzesień 2024 LiryDram 65