Page 70 - 33_LiryDram_2021
P. 70

  się zwątpienie: nic pewnego nic i konkluzja, że tylko zbutwiałe drewno / daje niewzru- szoną pewność, bo tylko nieuchronnych pro- cesów samej natury: poczęcia, wzrastania i umierania człowiek nie potrafi ani odwró- cić, ani zamanipulować – wszak nie umiera nic, co nigdy się nie poczęło, nie kończy – co nie zaistniało.
Gorzki to przywilej istnienia, tym bardziej że czasem prowadzi aż do wynaturzeń, jak w czasie ekspozycji biżuterii pewnej damy, z której oglądania Marzena Dąbrowa Szat- ko zdaje relację w wierszu Kolekcja biżuterii w F., gdy eksponaty, niegdyś pożądane przez kobiety i mężczyzn, opisane ponumerowa- ne / dogorywają za szkłem. W tym zamknię- tym mikroświecie w gablotach jeden okaz (portret niewielkich rozmiarów) przykuwa uwagę poetki:
ta dziewczyna zatrzymuje mnie żywością uśmiechu alabastrowa skóra błyszczy rumieńcem.
A choć jest miniaturą to, jak dalej spostrze- ga poetka, wyraźnie widać w uszach / złote kolczyki z brylantową łzą. Nietrudno wyczuć, czego podziw jest uchwycony w poincie tego lirycznego wyznania, gdyż ostatnia strofoida wyjaśniając:
te same
które zapięto troskliwie na bordowym aksamicie w gablotce,
rozwiewa wątpliwość, czy chodzi o piękno samej biżuterii czy dodatkowy walor sztuki kolekcjonerskiej.
Możemy zastanawiać się, czy zwrot zapięto troskliwie jest oznaką troski o eksponat, czy
wyrazem lekkiej ironii, wszak kiedyś kolczyki te zapinano na kształtnych uszach ich właści- cielki. Na tym właśnie polega wielkość poezji Marzeny Dąbrowy Szatko, że pomimo kreacji wyczerpujących obrazów poetyckich można snuć po ich lekturze wiele refleksji, na różne sposoby odczytywać motywy i tropy w nich zawarte, polemizować, kiedy postać autorki jest podmiotem lirycznym, a kiedy ukrywa się za tak zwaną liryką maski.
W odmiennym nastroju do przywołanych wierszy i z zupełnie innym przesłaniem po- wstawał dłuższy utwór pt. Siostry syjamskie. Zapewne z myślą o Wenecji, jak się domyślam z obrazów i dramaturgii tego minipoematu, choć nazwa (tego) unikatowego miasta ni- gdzie nie pada. Ale nabieram pewności, gdy autorka sygnalizuje: gdzie jedna się kończy / druga zaczyna / nabierać głębi, pojawia się pierwsza aluzja do wody, spotęgowana dru- gim mistrzowskim obrazem:
ta druga jednak jest bardziej tkliwa
wystarczy ją musnąć piórkiem mewim przelotem a już drży słania się.
Potem następuje już całkiem czytelna stro- foida z metaforą, dystych oparty o paradoks: dzieli je i łączy / szklista błona kanałów, a w zakończeniu pojawia się jednoznaczny ob- raz zapowiadanego w przyszłości kataklizmu:
gdy pierwsza zatonie zgaśnie i druga
w zachłannych wodach laguny.
Od samego początku w tym utworze po- brzmiewa nostalgiczna nuta, a skoro jest on
68 LiryDram październik–grudzień 2021


















































































   68   69   70   71   72