Page 17 - 32_LiryDram_2021
P. 17

w czechosłowackim, niegdyś bardzo po- pularnym serialu, Pod jednym dachem. Nie wiem, dlaczego akurat ten film przy- chodzi mi na myśl, gdy sięgam pamię- cią do lat dziecię- cych. Może dlatego, że dziadkowie mie- li kawałek pola tuż nad graniczną rzeką Osobłogą. Rzeka była świetnym miejscem do zabawy, a ponie- waż dzieciom nie przeszkadzało to, że tuż obok przebiegała zielona granica, zda- rzało się, że bezkar- nie ją przekraczali- śmy (któregoś dnia nawet z kijami, bo
żadna porządna, dziecięca wyprawa nie mo- gła się obyć bez tej kreatywnej „zabawki”). Nie mogliśmy też zrozumieć zdenerwowania naszej babci i rodziców, gdy któregoś razu przyłapali nas na tym „niecnym czynie”.
Te wszystkie wspomnienia znalazły swoje miejsce w wierszach, nawet tych, które do- tyczą przemijania.
W Rozdrożach odnajduję sporo nawiązań do bajek, baśni i legend. Pośród chwil zwyczaj- nego dnia na mietlicowej łące przysiada dziad jagodowy, na skraju cierniska lelki czatują na uciekającą duszę, wrota stodoły tańczą niczym demony leśne, król łemkowskich pejzaży ma koronę z czereśni, na listkach leszczyny Żywia
gra melodie zapomniane, a rytm wybija Perun gromowładny, brzoza rozmawia z rusałkami, przemyka dusiołkówna – narzeczona miejsco- wego utopca, quadowicze flirtują z brzeginia- mi – słowiańskimi demonami brzegów wód, czytelnik staje się obywatelem Metafizolan- dii. I, jak napisałaś w wierszu Koncert: plotą się światy – ludzki i boski. W wierszach dud- ni ludową magią, kołyszą się i przeplatają ba- śniowe światy. Jak to się stało, że tak wrosłaś w ludowość? Skąd zainteresowanie mitami? Dom dziadków i wioska, w której mieszkali, bardzo mocno kojarzą mi się z tradycją, szcze- gólnie ze zwyczajami i obrzędami dorocznymi i rodzinnymi. Czułam się tam dobrze, i nawet zwyczaje pogrzebowe, chociaż traumatycz- ne, wydawały mi się bardzo mocno zespolo- ne z naturą. Etos przemijania i odradzania, częstokroć obecny w literaturze, wydawał się czymś naturalnym. Śmierć bliskiej osoby bo- lała, ale to oswajanie z nią, jakie towarzyszyło od najmłodszych lat, sprawiało, że łatwiej by- ło zrozumieć, że taka jest kolej rzeczy. Nikogo nie dziwiło, że w tym samym paradnym po- koju, w którym wiosną odbywało się przyjęcie z okazji chrztu, a podczas Bożego Narodzenia czy na Wielkanoc rodzina siedziała przy świą- tecznym stole, stawiano trumnę z nieboszczy- kiem, a przy zwłokach przez trzy dni czuwała rodzina, znajomi i sąsiedzi.
W tym samym domu, poznawałam też opo- wieści ludowe. Babcia udostępniała mi swoją niewielką biblioteczkę, a kiedy brakowało już książek do czytania, jej przyjaciółka, pani Aniela, przynosiła mi swoje czytelnicze skarby. Czasem opowiadały o tym, jakie „cuda” i „niewytłuma- czalne zjawiska” przytrafiały się tym, których znały. Opowieści te trafiały na podatny grunt, a wieczorami zdarzało się, że dzieci, w tym i ja, nie chciały wyjść dalej niż na oświetlony ganek.
 lipiec–wrzesień 2021
LiryDram 15
fot. Małgorzata Bobak-Końcowa


























































































   15   16   17   18   19