Page 18 - 32_LiryDram_2021
P. 18

  Zastanawiam się, na czym to wszystko pole- gało, bo owych historiach nie pojawiały się ani pokiereszowane zwłoki, ani krwawe, potępione duchy, którymi czasami straszono dzieci. Na- sza wyobraźnia nie miała chyba granic, skoro zwykła peleryna przeciwdeszczowa stawała się istotą nie z tej ziemi.
Gdy byłam dzieckiem, najchętniej czytałam ba- śnie, podania, legendy i opowieści historyczne. Później przyszedł czas na literaturę wojenną, szczególnie poświęconą obozom koncentracyj- nym i łagrom, ale to te książki, które były osa- dzone w kulturze i tradycji ludowej, najmocniej zapisały się w mojej świadomości. Do dzisiaj interesuje mnie to, co wiąże się z folklorem, folkloryzmem, etnografią i historią regionalną. To wszystko, o czym powiedziałam wcześniej, wpłynęło na wybór studiów. Początkowo chcia- łam skończyć rehabilitację, ale ostatecznie zde- cydowałam się na kierunek humanistyczny. To mama przekonała mnie, że polonistyka będzie dla mnie odpowiedniejsza. Dzisiaj nie żałuję, że jej posłuchałam. Gdy składałam papiery na studia, jeszcze przed egzaminami, wyma- rzyłam sobie, że chciałabym trafić do profe- sor Doroty Simonides, legendarnej badacz- ki folkloru śląskiego. Myślę, że zadecydował o tym przypadek.
Mój świętej pamięci stryj uwielbiał czytać. Po- darował mi sporo książek, w tym Mitologię Ja- na Parandowskiego, Cudzoziemkę Marii Kun- cewiczowej i podręcznik Lidii Winniczuk Lin- gua Latina. Otrzymałam też zbiory opowiastek śląskich Doroty Simonides i to one mnie na tyle zauroczyły, że postanowiłam, że jeśli się uda, napiszę pracę magisterską pod jej kierun- kiem. Pod koniec studiów wybieraliśmy spe- cjalizację. Bez zastanowienia zdecydowałam się na specjalizację folklorystyczną, właśnie ze względu na panią profesor. Miałam szczęście,
bo ostatecznie zostałam też jej magistrantką. Każdy, kto miał choć raz okazję wysłuchać jej demonologicznych opowieści czy dowcipnych historii o śląskich chłopach, górnikach i miesz- czanach, nie potrafi ich zapomnieć. Pełne hu- moru, czasem przaśnego, trafiały do serc od- biorców. Nie dziwota, że ten świat otworzył się i na mnie.
W instytucie folklorystyki trafiłam też na inną nietuzinkową postać. Profesor Teresa Smoliń- ska potrafiła opowiadać o obrzędach i trady- cjach Śląska Opolskiego jak nikt inny. Utop- ce, beboki i heksy w jej opowieściach ożywa- ły, a człowiek zaczynał poważnie zastanawiać się, czy oby powinien nierozważnie kąpać się w niestrzeżonym miejscu, bo przecież wie- dział, że „tam, kaj żyjom utopce” nie może być bezpiecznie. Wiedział też, że Morena (Marzan- na) nie tylko przynosi śmierć, ale i odrodze- nie, a słowiański Perun swój ślad pozostawił w wulgarnym śląskim wyrażeniu: „ty jeronie”, „ty pieronie”.
Myślę, że obie panie bardzo mocno wpłynę- ły na moje zainteresowania folklorem, w tym mitologią słowiańską. Coraz częściej zaczęłam dociekać, kim były poszczególne mniejsze i po- ważniejsze bóstwa, jaką rolę w kształtowaniu dawnych wierzeń miały np. migracje czy woj- ny. Pisanie wierszy w pewnym momencie stało się pretekstem do tych dociekań. Chciałam np. wiedzieć, czy Dziwia, pradawna bogini, utożsa- miana z Demeter, czczona była przez wschod- nich, czy wszystkich Słowian. Ciekawili mnie Leszy (Leszy, Borowy, Boruta) – demon lasu, który jednym pomagał, a innych prowadził na manowce i Mokosz, opiekunka deszczu i burzy. W ludowości moją uwagę zwraca płynna grani- ca między tym co dobre, a co uważane jest za grzeszne. Co ciekawe, z jednej strony w tego typu opowieściach istnieje wyraźny rozdział na
16 LiryDram
lipiec–wrzesień 2021



























































































   16   17   18   19   20