Page 22 - 34_2022_LiryDram
P. 22
Stąd chyba odwołanie do zwierząt, w tym pta- ków, których świat jest prosty i na swój spo- sób szczery, podległy prawom natury, o której to naturze tyle mówimy i dyskutujemy, a tak mało robimy, by ją ratować, ratować nasze NATURALNE, czyli przyrodnicze środowisko. Ptak, pies, kot, krowa czy koń nie zakłamują tego, co wynika z daru natury, z takich, a nie innych cech; nie zakładają masek.
Śpiew skowronka w pobliżu naszego domu brzmi dokładnie tak samo jak śpiew skow- ronka 100 lub 200 lat temu. Wilk czy lis nie zmieniają nagle swojej natury za namową zająca, który im podpowiada, żeby przeszli na wegetarianizm – wciąż na tego nieszczę- snego zająca polują.
A pies nadal będzie przyjacielem człowieka, nawet jeśli jest już ślepy, kulawy i ciężko cho- ry. Gdy obdarzymy miłością wygłodzonego, bezdomnego psa, nawet katowanego przez poprzedniego właściciela, ten pies wcześniej czy później na swój psi sposób odwzajemni nam tę miłość. Myślę, że stale się powinni- śmy od zwierząt uczyć wielu rzeczy. Choćby tego od psa, jak witać wracającą z pracy bli- ską nam osobę.
W wierszach tomu Pod ciężarem skrzydeł od- najduję wiele smutku i żalu. W jednym z wier- szy piszesz wprost: Jest we mnie/ tyle samo smutku/ co wschodu słońca. Piszesz o „led- wo rozchylonym kokonie”, o „zaspach słów”, z których „niekiedy płynie brudna woda”, o „półmroku duszy” i „łzach niewidzialnych”, o pragnieniu „wyjęcia nocy z serca”. Tom prze- pełnia również uczucie nostalgii. Znowu poja- wia się wątek siostry, ale nie tylko. Wspomi- nasz rodziców, babciny stolik... Czy smutek towarzyszył ci zawsze? I czy można zaryzy- kować stwierdzenie, że poezja stała się dla
ciebie „lekiem na całe zło”? A może po pro- stu recepturą na przetrwanie?
Może nie „lekiem na całe zło”, ale poezja, pi- sanie wierszy na pewno jest jakąś formą te- rapii psychicznej. A odkrywcza metafora lub zaskakująca puenta często potrafi wyzwolić tak mocne i dobre doznania, że emocje, z nimi zaś myśli, osiągają wyżyny satysfakcji. Potra- fi też wzruszyć nawet do łez i bywa swoistym oczyszczeniem.
Co zaś się tyczy smutku – jeśli mnie on od- wiedza, doszukuję się w nim (może zabrzmi to nieco dziwnie) – chociaż odrobiny piękna. I opisuję go metaforami zawsze z tą myślą, aby to, co w rzeczy samej wydaje się nawet prze- raźliwie smutne lub bolesne, „zneutralizować”. Na przykład: samotność, niespełnioną miłość, śmierć bliskiej osoby lub ciężką chorobę. Także po to, żeby poprzez tak opisany smutek bar- dziej czytelnika wzruszyć, niż „zgasić” i aby go zaprosić do refleksji. W literaturze znajdziemy wiele smutnych, poruszających historii, które w efekcie pomagają czytającemu się zmienić, pozwalają mu się wzmocnić i nawet przetrwać ciężkie chwile.
Poeta nie może udawać, że nie widzi smut- nych lub złych obrazów rzeczywistości, że „to” go nie dotyczy. Przecież zawsze widzi i czuje – niekoniecznie bardziej niż inni, lecz się od tych „innych” tym różni, że potrafi to wyra- zić słowem. A być może niekiedy cierpi bar- dziej niż inni, kiedy jego nadwrażliwość nie radzi sobie ze złymi emocjami. Wtedy meta- fory mają smak goryczy i powstają wiersze smutne, chyba z podświadomej potrzeby, aby ten smutek z siebie wyrzucić, uwolnić się od niego chociaż trochę.
Niekiedy obok smutku pojawia się w mo- ich wierszach (ale też w prozie) pesymizm. Zbigniew Herbert w Dotknąć rzeczywistości
20 LiryDram styczeń–marzec 2022