Page 100 - 28_LiryDram_2020
P. 100
wewnątrzśrodowiskowy spór między akade- mią, środowiskiem poetyckim i ewentualnie środowiskiem krytyczno-literackim. Ślady tej konferencji znajdziecie państwo w 1. i 3. nu- merze „Odry” z 2013 roku. 2013 rok! Siedem lat temu! A co po drodze?
Później od 2012 do 2016 roku miałem oka- zję (na studiach doktoranckich na polonisty- ce Uniwersytetu Warszawskiego) obserwo- wać, jak to wygląda z perspektywy akademic- kiej, i... nie dostrzegałem żadnych sporów ani o tradycję, ani o poezję. Nawet na samej polonistyce zainteresowanie poezją było mi- nimalne. Mogę wymienić współczesnych po- etów, którzy przekazują jakieś wartości, ale spory pomiędzy nimi się nie zdarzają. Przychodzi mi do głowy wiersz Andrzeja Szmita Ta struna: Nie wiem/ nikt nie wie/ kie- dy się pisze dobry/ kiedy zły wiersz// ale za- wsze kiedy piszę/ prowadzi mnie ta struna/ której nie wolno mi zaprzeczyć/ o której wie każdy porządny poeta// co nie kłamie.// Rzecz dotyczy nie tylko poezji. Dlaczego przychodzi mi do głowy? Bo wiem, że są poeci, a nawet należy ich używać, ale jakoś nie widzę, aby- śmy ich używali do SPORU o wartości czy tra- dycję, choć przecież poruszają te swoje stru- ny, często nader ciekawie i pięknie.
Kiedyś zrobiłem referat o Ratoniu na konfe- rencji literaturoznawczej i... doświadczyłem zdziwienia i niewiedzy literaturoznawców: nie słyszeli o Ratoniu. No tak, wszak to klo- szard był i alkoholik, mógłbym powiedzieć złośliwie, gdzie takiemu na poetyckie salony. Skoro dzieją się takie rzeczy zdawałoby się w sercu literackiego namysłu, to ja nie widzę tej przestrzeni do sporu o tradycję i wartości. A spór musi mieć swoją przestrzeń! Gdzie on się toczy? Jeśli ma się rozgrywać – jak su- gerował jeden z dyskutantów – w internecie,
wśród nawet poetyckich, ale jednak tylko „znajomych królika”, to przy całej mojej spo- legliwości dla wszystkich i wszelkich form poetyckiej i wokółpoetyckiej aktywności, nie stanowi to jeszcze o SPORZE, co najwyżej o wymianie uwag miedzy zaprzyjaźnionymi rozmówcami. Internet w tym względzie jest jak worek bez dna, daje poczucie „bycia na pierwszej linii”, ale ma trwałość „wczoraj- szych polubień”.
Zatem dziś – według mnie – nie mamy ani sporu o wartości, ani tym bardziej o tradycję. I nie sądzę, że to się szybko zmieni. Raczej jestem czarnowidzem: literatura jest margi- nesem kultury, poezja jest marginesem lite- ratury, a gdy uświadomimy sobie, że kultu- ra jest z kolei na marginesie tego, co można uważać za aktywność społeczeństwa, to wy- łania się obraz zamazany, bez ram, bez od- niesień – a w sporze z natury rzeczy ktoś mu- si odnieść się do czegoś/kogoś – wyłania się obraz po prostu niewidoczny.
Dobrym testem jest pytanie nasuwające się na kanwie sesji, którą odbywamy: kto może wskazać podobną do naszej – środowisko- wej i w tym sensie o bardzo nikłym zasięgu, ale choćby i takiej – rozmowę, spotkanie, wymianę zdań? Ten internet, na który tak chętnie niektórzy się powołują, doniósł wam o czymś takim? No dobrze, że są pisma, że są poeci, że tra ają się sprawni organizatorzy życia literackiego, to wszystko jeszcze jakoś się toczy, ale gdzie w tym SPÓR o wartości, SPÓR o tradycję? Zostawiam państwa z tym pytaniem.
Marek Wawrzkiewicz
Jeśli przeczytaliście mój wstęp do Antolo- gii 49. Warszawskiej Jesieni Poezji, to mo- że zauważyliście, że w tej części klasycznej
98 LiryDram lipiec-wrzesień 2020