Page 28 - 28_LiryDram_2020
P. 28

26 LiryDram
lipiec-wrzesień 2020
Jeśli masz ich za wiele jesteś niewolnikiem samego siebie zupełnie tak jak rybak stojący u brzegu rozległego oceanu Głupcze W oczach dawno zgasł pierwotny ogień
Są skały A pośród nich zmęczony syzyf siedzi
i czemu odys przez wieki wciąż jeszcze płynie do itaki
przecież już przestał wierzyć w swój grzech pierworodny
Jest zmierzch i cisza zawsze ta sama
Ach te długie korytarze Gabinety Rozmowy Fotele Rozmowy
i okrągłe stoły gdzie szarzeje rzeczywistość Nadciągają deszcze Czyżby więc groził nam nowy potop
A tymczasem antypastorzy antyministrowie i antydyrektorzy twierdzą że pan prezydent miał zawsze dobre zamiary
Nigdy nie kradł metafor poetom Lecz miał złudzenia i przegrał I gdybyśmy tak mieli chociaż maleńką fudżijamę
i kuwejt od morza do morza Jeszcze jakąś alaskę Od drzewa do puszczy
Nie krzyczmy już dłużej
bo wiatr zastygł w skałach a syzyf nie umiera
Odys też nie odnajdzie już nigdy itaki ojczystej
i przestańmy się łudzić Aż tyle pokoleń straconych historia nie lubi się przecież zmieniać
Gdzieś w kącie myszy wciąż czekają na swego popiela
Ironia losu
Już minął rok święty i tylko nie było lata
od wiosny do wiosny sypał śnieg
w obrazach starca – jeszcze wciąż śpiewa ptakom o umieraniu swojego Mistrza
pod pędzlami
w trumnach ciałem pachniały świerki
i ktoś kto niegdyś przeklinał lipiec z granicami ognia dziś jest z przypadku ateistą bo przeklinał w kamieniu każdą z tych modlitw w której za dużo o boga
Nie było i lata w śmierci
chociaż i miłości nie było pośród zmiętych łąk
a ściany w mieszkaniach jakby chore z nadmiaru wapna sterczą jak zaklęte świece w ołtarzach
nawet w szafach pomiędzy księżycami na wieszakach zamiast świtów drzemią wystraszone myszy
i tak mija kolejny rok święty i nadal nie ma lata


































































































   26   27   28   29   30