Page 43 - 28_LiryDram_2020
P. 43

I naraz na tym drugim, najnowszym skrzy- dle – tomie poezji – pojawia się stwierdze- nie: Naraz świat stał się inny (A dooko- ła góry przełęcze szczyty): w naszym cza- sie (może zawsze tak było?) myśli Polityk o nowym świństwie i jakubowej drabinie, bo przecież Świat się naraz zmienił. W su- kurs przychodzi gorzka ironia – że to dra- bina wyśniona przez Sanderusa z powieści Sienkiewicza, że ten rudy szalbierz chce sprzedać nam szczebel z tej wyśnionej dra- biny Jakubowej i ma on być nam uszczęśli- wiającą relikwią. Lecz to jakby drobna kon- statacja, niby nic, bo to tylko kwestia nie- skończonego morza Czasu; to przecież tyl- ko maleńka chwila/ ułamek sekundy/ Czas. Owszem, czas się naraz zmienił i nawet ob- raz miasta wbrew dynamicznej urbanizacji jakby dziczał, słychać bębnienie gawiedzi o gwiazdach, tajkunach (Z tramwaju), bo cóż innego? Jeśli medialna „gwiazda” dziś stała się zaprzeczeniem wielkości i jasności nie- bieskiego ciała? I jeśli tajkun, ów nowobo- gacki gigant, który nie wiadomo skąd zdobył bogactwo, jest idolem?
Kolejną dychotomią w tej twórczości jest zderzenie (raczej wzajemne uzupełnianie się?) natury i kultury. Podczas gdy wielu krytyków i teoretyków stawia oba te aspekty w opozycji właśnie, tutaj jawi się ów dwoisty aspekt poetyckiego myślenia jako przenika- nie się, niemal przyjazna interferencja. Nie byłoby kultury bez dzieła stworzenia – natu- ry; nie może tu więc istnieć problem opozy- cji. Czesław Miłosz często opowiadał się ra- czej po stronie dzieł rąk ludzkich, ale pod ko- niec życia wygłaszał apoteozy na temat na- tury jako stwórczej doskonałości, która by- wała wzorem dla tworzenia przez człowie- ka, właśnie stojącego w aurze uniwersum
świata, któremu Stwórcza moc nadała wielki przywilej – „czynić sobie ziemię poddaną”. Aspekt natury przejawia się z przywoły- waniem, niekiedy nawet apoteozą, zjawisk przyrody, w tym mocy żywiołów. Może naj- silniej zaznacza się w tych strofach wiatr, choć nie musi on dominować w werbaliza- cji. Przecież tytuł tomu także to czytelniko- wi sugeruje. Rośnie las i mgła na „rozwie- trze” (Bezsenność). Neologizm ten autorka zaczerpnęła z poezji Krzysztofa Gąsiorow- skiego: gdzie/ ja jestem? Na jakim rozwie- trze?/ w którąkolwiek bym udał się stronę/ w twarz mi wieje.// wciska mi w oczy drze- wa, ludzi, domy...
Przytaczam tę frazę Gąsiorowskiego nie tylko dla ilustratywności, przywołuję ją, gdyż Aldo- na Borowicz napisała wnikliwy szkic o poezji Gąsiorowskiego, w którym komentuje to sło- wo: „Rozwiatr, piękny neologizm, wypada ro- zumieć jako skrzyżowanie wiatrów, wiejących z różnych stron świata”. Zatem cienie na tym rozwietrze muszą być rozedrgane, zwichrzo- ne, dzieje się tu więc pewna akcja z woli ży- wiołów. A własnym neologizmem poetki, zwracającym trafność określenia rzeczy, jest słowo „wyjastrzębia”. Piękne zdanie (Kra- jobraz z dzieciństwa): gdy noc wyjastrzębia ostrość dnia w świetle latarni to wyjątkowo trafne przywołanie przymiotu drapieżnego ptaka, tak ważnego dla naszej historii i kul- tury.
Na drugim skrzydle, właśnie kultury, po- etka z erudycyjną sprawnością korzysta z odniesień do myśli i dokonań człowie- ka, który stworzył dzieła nieprzewidywalne przed nim, dla nas zaś fascynujące. Nieza- leżnie od tego, czy były inspirowane detala- mi zaczerpniętymi z natury, czy podług nie- bywałych przestrzeni wyobraźni. Zresztą,
lipiec-wrzesień 2020 LiryDram 41


































































































   41   42   43   44   45