Page 39 - 36_LiryDram_2022
P. 39

 I poszliśmy przez miasto, gdzie w szczeliny ziemi Wchodzili niecierpliwie i z wielkim pośpiechem Przyjaciele i ludzie skądś już nam znajomi,
Ci, którzy zjedzą obiad,
Zdążą na spotkanie,
Ci, co zapłacą raty. Szliśmy między nimi Nieco bledsi niż zwykle, dziwnie uroczyści.
Wróciliśmy do domu – znów tu zamieszkamy.
Już nam korniki w drzewie drążą korytarze
I paradne komnaty. Zamieszkamy obok,
Skóra w skórę, najściślej, w najbliższym sąsiedztwie.
O, jak my się bardzo zagubimy teraz
W tych ogromnych przestrzeniach.
Bez tchu, bezustannie
Będziemy stukać w ściany, wysłuchiwać echa.
Znajdziemy się. Kiedyś. Gdzieś tam. W prawdopodobieństwie.
Umieraliśmy. Niestety. Widzisz, tak się tłucze Miłość nasza – ogromna jak serce przepiórki.
Odwykam od ciebie
Właściwie – nic. Idę taką stromą uliczką.
Nic nie wiem o zieleni. Jest
Wszędzie wielkie morze świeżego powietrza – Poza tym, które mam w płucach –
Idę tą uliczką. I odwykam od ciebie.
Zawsze to będzie wczoraj. Wczoraj przechodziłem Obok twojego domu. Wczoraj przejeżdżałem Przez tę stację, na której można było wysiąść
I zadzwonić, zapytać. Przejechałem obok.
Tak, jak być powinno. Odwykam od ciebie.
Mieszkam z inną kobietą. To jest moja żona. Czuję ją przez odległość i przez ciepłą skórę, Przez nasze małe sprzęty, niespodziane usta, Listy na chmurze pisane. I to jest to właśnie, Co nazywamy życiem. Odwykam od ciebie.
lipiec–wrzesień 2022
LiryDram 37
wrzesień-październik 1973









































































   37   38   39   40   41