Page 62 - 36_LiryDram_2022
P. 62

   60 LiryDram
lipiec–wrzesień 2022
Krzyczą białe mewy żegnające żeglarzy
Płynących z pomyślnym wiatrem w inne, wolne strony. Panie mój, płaczę, a łzy żłobią bruzdy na mojej twarzy, Którą niedawno ujmowałeś w dłonie.
Byłam pogańską królową, gdy przyjmowałam
Owoc twojego ciała. Dziś szukam
W zmierzwionych włosach śladów siwizny.
Pył Ostii układa na nich białe nitki.
Słowiki już zamilkły. Wiosną, kiedy śpiewały o świcie, Słyszałam w nich twój głos. Czytałeś mi
Mądrych Greków, poetów i filozofów, a potem uczyłeś Składać litery. Ale ważniejsze były
Twoje palce na mojej nieporadnej dłoni. Myślałam o nich, niemal czułam,
Jak nieposłuszne twojej woli pełzają po mnie Niczym wygrzane w upale dobrotliwe węże, Jak zanurzają się we mnie – gorącej i głodnej. Tak się stało, mój panie. Jednak
Pokochałam cię wcześniej, kiedy przykazałeś Glaukusowi wyzwoleńcowi: wychłostaj ją,
Ale nie zepsuj ciała.
Panie mój, noce były czarowne
Jak wieńce z pachnących róż rzucane
Na lazurową wodę basenu. Pogrążałam się w niej
I roztapiałam. I przez zamknięte powieki
Widziałam – zbliżasz się do mnie
Upragniony i bezlitosny, pełen tkliwego okrucieństwa. Teraz mój nowy pan, handlarz oszukanym winem,
W noce podobne do cuchnących studni
Pokłada się na mnie, przytłacza swoim
Obmierzłym brzuchem, sapie, przeklina,
Śmierdzi mu z ust, bije,
Kiedy nie udaję spazmów rozkoszy.
Panie mój, ja gniję. Jestem jak brzoskwinia Zerwana nieczułymi palcami galijskiego wieśniaka, Ranna i obolała. Wiem dzisiaj,
Gdzie gnieździ się dusza. Umarłam
W dniu, kiedy mnie sprzedałeś.
Od tego czasu umarłam po wielokroć.
Nawet niewolnica nie zasługuje na tyle śmierci. Milszy byłby dotyk krótkiego miecza
Na szyi lub w pachwinie.
Panie mój, czemuś mi to uczynił



































































   60   61   62   63   64