Page 65 - 36_LiryDram_2022
P. 65
się w jednym tekście opisać dokładnie wszyst- kich wykreowanych przez niego obrazów, po- przestańmy zatem na wybranym wierszu. Pięćdziesiąt siedem wersów Niewolnicy, a my doświadczamy bez mała całego charakteru Rzymu z jego początków poprzez wgląd w jed- no życie. Życie kobiety, która rodzi się pogań- ską królową, a potem po wielekroć umiera jak niewolnica. Granica między pierwszym jej sta- nem a drugim niczym włos cienka, to kaprys zaledwie patrycjusza rzymskiego; mój Boże, jako towar przechodzony zostaje sprzedana w transakcji usankcjonowanej prawem! Po- łożenie beznadziejne, co znaczy bez nadziei na jakąkolwiek poprawę.
W Ostii gwiazdy są tak niskie i wielkie, Że rzucają cień i wskazują drogę powrotną, Którą nigdy nie pójdę.
Bo też nie ma powrotów w takie same miej- sca i w tak samo otwarte ramiona. Zatrwa- ża jednak spokój, z jakim niewolnica (bohater liryczny, lecz również autor) wypowiada tę prawdę okrutną. Dla niej jaśniejsza część życia już nieodwracalnie minęła. Można spytać, co więc sprawia, że co dzień podnosi swój kamień i wspina się po śmierć. Pogłębia swoją udrę- kę, czy liczy na zamilknięcie bogów? Nie, nie liczy. Ona na nic już nie liczy. Przyjęła wyrok jak niezawisły los. A przecież mogłaby... No właśnie, cóż takiego ona mogłaby? Rzucić się w fale morskie z Leukadyjskiej Skały (legenda głosi, że tak zrobiła Safona)? Zaraz, zaraz, tylko jak długa droga dzieliła Ostię rzymską od owej greckiej Białej Skały, tradycyjnie zarezerwo- wanej dla samobójców, którym nieszczęśliwa miłość odebrała spokój życia? Dla zniewolo- nej (przykutej do miejsca i człowieka) nawet kilkukilometrowy dystans jest już niemożliwy.
Zatem nie ma już miłości ani nadziei na nią, a Leukadyjska Skała też jest nieosiągalna. Może więc inna skała i inna otchłań równie dobrze spełniłaby swoje zadanie; dystans skurczył się na wyciągnięcie ręki. Jednak nic się nie stało. Bezimienna niewolnica nie odważa się na taką determinację i nie potrafi przerwać rozpaczy. Natomiast ty, Eunice, uczyniłaś to.
Qvo vadis Sienkiewicza nie jest moją ulu- bioną książką, ale pamięć tej lektury we mnie została. Co by było, gdyby zbrzydzony Neronem Petroniusz nie otworzył sobie żył i wybrał tchórzliwy kompromis? Co by było, gdyby Eunice nie poszła jego śladem, żyła parę lat dłużej? Może skończyłaby tak jak ta niewolnica sprzedana obleśnemu han- dlarzowi wina? (M. Wawrzkiewicz)
Postawa Syzyfa okazała się jedyną, jaką sprze- dana niewolnica umiała przyjąć. Filozofia na- zywa to ontologią Syzyfa (patrz: A. Camus). O ile oboje, mitologiczna postać Syzyfa i postać z apokryfu, jednako myślą, że śmierć nie jest ich wyborem, o tyle nieco inaczej podchodzą do wartościowania samego życia jako losu. Sy- zyf w swym absurdalnym dźwiganiu dostrzega jakąś szczęśliwość, formuje ją w sobie pomimo wszystko. Podczas gdy liryczny podmiot Wawrz- kiewicza pogrąża się w niedoli (raczej nie z sza- cunku do życia, a z niemocy). Niekiedy ukrad- kiem tylko podgląda własną projekcję z czasów, gdy należała do kochającego pana. Lecz wspo- mnienia są tu jedynie substytutem szczęścia. I jej prześladowcą. Nie sposób, by nie bolały.
Wiatr od morza
Roznosi zapach kwitnących migdałów i oliwy
I ta woń przypomina mi ciebie.
lipiec–wrzesień 2022 LiryDram 63