Page 67 - 36_LiryDram_2022
P. 67

 Nawet ląd dokądś zmierza. Tylko wciąż jakoś mało ludzi –
Płynących z pomyślnym wiatrem w inne, wolne strony.
Ani gigacybersfery, ani stosy paragrafów nie potrafiły uchronić nas przed niewolnictwem. Nawet tym prymitywnym, widocznym go- łym okiem i – w co trudno uwierzyć – ściga- nym prawem. Może zło i ciemność gnieździ się w psychice świata? Nie, Wawrzkiewicz nie mówi wprost, że ciemna strona jest te- go świata komponentem. Tym bardziej nie daje złu przyzwolenia. On tylko je dostrze- ga. A w tkance wiersza zakodowana zostaje nieskończoność podejść Syzyfa. Jakaś dwu- biegunowa świadomość zdobywania siebie. Może relatywizm? Zapewne to ten ściszo- ny głos powoduje podobne odczucia; mowa strudzonego doświadczenia, które niejedno widziało. I dochodzi jeszcze dojrzałość lite- racka, która wiersz wypełnia słowem i poza- werbalnym zastanowieniem. Prowokacja by- łaby niestosowna, więc jej nie ma. Ani ironii, ani cynizmu, których, owszem, często używa, ale akurat nie w tym przypadku, i robi to wte- dy z wielkim wyczuciem, tak, by tekst nabrał ledwo posmaku cierpkości. Wołania o pomoc też nie ma. Jest natomiast prosta, na „go- towych” obrazach oparta opowieść o kobie- cie, jej miłości, położeniu, losie, a przy okazji o niewolnictwie. I jest też nasze odczuwanie. Tak, to próba naszych emocji.
Zadaję sobie pytanie: dlaczego literatura, w szczególności poezja, przypisała sobie trud podnoszenia ludzi? Niezwykła to rola, zwa- żywszy, iż syzyfowa i niepomierna. I znów przyplątała się, jak freudowskie przejęzycze- nie, ontologia Syzyfa.
Wróćmy jednak do prób emocji. I naszej em- patii. Niewolnica właściwie tylko tego od nas wymaga. Tylko i aż. Wyobraźni przestrzennej czy architektonicznej właściwie nie musimy fatygować. „Nie ma już prawie poetów, którzy próbują się tak rozpoznawać wobec Natury” – napisał o Wawrzkiewiczu Krzysztof Gąsio- rowski. I prawda, bo Wawrzkiewicz to mistrz konkretu. Nawet ulotność usytuuje w scenerii fizycznej, zwłaszcza ulotność. Wątpliwości co do zdarzenia mieć nie będziemy. Choćby nam obce były wieńce z pachnących róż rzucane / Na lazurową wodę basenu, jesteśmy w stanie przysiąc, że tak właśnie było:
Czytałeś mi Mądych Greków, poetów i filozofów,
a potem uczyłeś
Składać litery. Ale ważniejsze były Twoje palce na mojej nieporadnej dłoni.
Ale los, jak to los, ma swoją chronologię.
Pokochałam cię wcześniej, kiedy przykazałeś
Glaukusowi, wyzwoleńcowi: wychłostaj ją, Ale nie zepsuj ciała.
Lecz on, Marek Kwintus, zepsuł to ciało. I du- szę otworzył niczym mieczem.
Panie mój, płaczę, a łzy żłobią bruzdy na mojej twarzy.
Daremne wyznanie. List nigdy nie zostanie wysłany. A w nas puchnie coś, pęcznieje. Po- wtarzamy za niewolnicą: wiem dzisiaj / gdzie gnieździ się dusza.
Zbliżoną świadomość miał Erich Fromm, gdy w traktacie O sztuce miłości powiedział:
lipiec–wrzesień 2022 LiryDram 65



















































































   65   66   67   68   69