Page 69 - 36_LiryDram_2022
P. 69

 Zdjąć maskę.
Tak pokazuje rzeczywistość w wierszu I ty, Cervantesie?. Wobec takich słów nieodpar- cie nasuwa się pytanie, czy to dziś ci się, Don Kichocie z Warszawy, zdarzyło? Czy może i wczoraj, i po wsze czasy?
Och, z ulgą podrapać
Odciśnięte od rzemienia ramiona, Wypuścić stęsknione gazy, Przeciągnąć się aż do chrzęstu kości, Usiąść na pniu
I pomyśleć o pustce.
Właściwie razem z tobą czuję ten moment duszy, ten stan dnia.
Jeszcze chwila. Zaraz znajdę
Kromkę czerstwego chleba,
Popiję łykiem wina, jeśli nie skwaśniało. Zresztą niech będzie jakie jest. Wszystko jedno co się wlewa w pleśń.
Potwierdza się sensualność tej poezji prowa- dząca do... tajemnych bram (a jednak). Bo czy słowa zyskują tu wyłącznie materialny wymiar? Otóż nie. Tu wprost wyziera me- tafizyka, przetaczająca się z wodami Styksu (Każda rzeka nazywa się Styks, 2002).
Cykady, liście, nietoperze. Zanim Oswoją ciemność są tylko zjawami. Zjawa to ważna część istnienia.
Trzymasz się, poeto, liści, nietoperzy, pór roku, które uparcie uzmysławiają tobie i nam prze- mijalność. Ich niewątpliwe piękno uśmierza pamięć (lub przedpamięć) ciemności i te lęki własne. Więc jest COŚ jeszcze oprócz: tu i teraz,
które każe zjawę nazwać częścią istnienia.
Poczekam. Niech uspokoi się pył we włosach,
Między palcami stóp, na języku. To dobry kurz,
Kiedyś spoczywał na dojrzałych owocach.
Ale póki co, smakujesz ten kurz, by uwierzyć, że to wciąż ta sama ziemia pod stopami, za- poznane ścieżki. To samo szaleństwo życia.
Zapewne gdzieś w pobliżu drzemią utrudzeni
Moi przyjaciele – wiatraki. Nie robiłem wam krzywdy.
Tylko tyle, ile trzeba, żeby zasłużyć Na szaleństwo.
Nie mogłam się wprost powstrzymać, by nie przytoczyć obszernych fragmentów Cervantesa. Jest to długi i jeden z wielu moich ulubionych wierszy z repertuaru tego poety. I znalazłam w nim potrzebną mi do dyskursu argumentację.
Kochałem was [wiatraki – przyp. E.M.]
Nieco sadystyczną miłością,
Bardziej niż tłustą dziewkę Dulcyneę. Ale przyznaję: lubiłem patrzeć w te krowie,
Niczego nie pojmujące oczy,
Kiedy kolebały się jej dorodne piersi Pełne daremnego czekania na moje dłonie.
I taki jest koniec Cervantesa. Koniec to waż- na część nawet bajki.
Przedruk: Pisarze.pl, e-Tygodnik Literacko-Artystyczny, 10 lutego 2014, ISSN: 2084-6983
   lipiec–wrzesień 2022 LiryDram 67






































































   67   68   69   70   71