Page 42 - 38_LiryDram_2023
P. 42
40 LiryDram
styczeń–marzec 2023
tymczasem świerszcz z wieloma świerszczami gra, granie nie ma końca tak jak nieznany jest początek, nawet ta noc zasiedziana między oddychającymi drzewami przestała być widoczna, już nie przypomina nocy i dniem nie jest, tylko trwaniem drżących skrzydeł bez oznak widoczności, samym marzeniem, które poznali śpiący żołnierze
i kochankowie pod gołym niebem,
dlatego nie mówię starcom, że byli młodzi, nie poszukuję tożsamości z brzoskwiniową skórką, nie zaglądam w lustro, wystarczy z duchem swoim w przyjaźni wyjść na plac wolności; ci, co zeń wybiegli
w nieokreśloną przeszłość już byli straceni, życie nie potrzebuje czasu, węzełków Inków ani Azteków, tam-tamów odliczających przewiny najeźdźców, rozwiązłość nie podeprze się zmysłami Greków, a intelekt nie będzie głowił się nad Seneką.
Dziś mogę być traszką.
XXXVII
Podróżowałem, ale ludzki kosmos
rozrósł się bardziej niż ziemia. Niepodobna odnaleźć drugiego.
Brzeg obejmuje wyspę,
zanim nieba dosięgnie sekwoja bez spoczynku wrasta w skałę,
ze wszystkich oliwek świata wyciśnięto życie,
w piwnicach dojrzewa wino,
katamaran żaglem rysuje szmaragdowy ocean gdy słonecznym dyskiem pcha wiatr
od Machu Picchu.
Nazwano wszystkie góry
lecz nieprzeliczalne są ich kamienie, przypadkowy jeden naznaczony okiem.
Wydźwignięto wieże ponad miasta, podobne do monstrualnych banków licytują właścicieli, kto zna ich?
Gdy ramię przy ramieniu zdążaliśmy na Lofoty o lodowcach i fiordach mówiliśmy po imieniu, paśliśmy się na dachach, pławiły nas nurzyki.