Page 43 - 38_LiryDram_2023
P. 43
Pamiętam tłum na Manhattanie – dziką rzekę i nikogo więcej, Plac Świętego Piotra z jednym wielotysięcznym oddechem.
Kogo poznałem, gdzie, kto wdarł się
do samego środka głowy, może ów kulissnem przybity do krawężnika.
Jeszcze kilku brzydkich albo pięknych ludzi, ogniste sari w zmierzchu pod Dżajpurem
i ty, z jakimś bogiem w sercu.
Siódma rano, deszcz
W metrze suche nitki tulą się do siebie. Czy Noe zapomniał o motylach? Zaginęły wczoraj.
Różom zwisły ciężkie głowy.
Ogłaszam całkowity brak kolorów, zapitą zieleń i szarzyznę chmur.
Nie wyjdę w pole,
nie pojadę do biura.
Na stole wystygła kawa i sznur letnich słów schnie z mozołem.
Morze niezżętych zbóż i kąkole,
i chabry skroplonego błękitu.
Doczekanie lata. Znowu wzywa południe do lazurowych bzdur – palma, drink i lód. Na gardła narzekają w chórze,
w niebieskiej orkiestrze nul.
W pelerynie chcę obejrzeć pełnię księżyca godzinną po ostatniej przerwie
Poeta pod lipą
Natchnienie spływa spomiędzy konarów i liści z powietrza.
A ja z korzonków
uwalniam ziemię.
Odrywam podziemne kłącza długowiecznym drzewom. Odsłoniętym łykiem nawilżam palce.
styczeń–marzec 2023
LiryDram 41