Page 49 - 38_LiryDram_2023
P. 49

Siostry
 Grzegorz Trochimczuk
Krysia urodziła się, gdy w kraju rosło ci- śnienie przed odwilżą. Matka przy poro- dzie krzyczała bolesne O, o Boże! Krysiu! Ulica
krzyczała So-li-dar-ność! Tymczasem półtora roku później Anka, siostra Krysi, chyżo wy- skoczyła wprost do świata stanu wojennego. Bezproblemowo, bezgłośnie. Wróg stał wte- dy bardzo blisko bramy ich domu. W każdym razie swój wróg. W pojeździe opancerzonym. Wyglądało groźnie, bo wojskowy sprzęt to nie zabawki. Funkcjonariusza na szczęście dawa- ło się rozpoznać w realu, tak jak nową gębę w telewizorze, ubranego w zielony mundur bez dystynkcji „nieprzyjaciel-przyjaciel”. Ko- lorowa, ekscytująca rzeczywistość jak półki w samie. Ocet i sól.
Ojciec tyrał na budowie na dwie zmiany, a właściwie, jak wypadło. Dwie zmiany, dwie córki, poza tym prawie dwie paczki papiero- sów dziennie. Płucom Mietka, zwykle w chłod- nym zimowym powietrzu, brakowało tchu. Kasłał. Zwykła rzecz. Maria nie dawała mu spokoju.
– Nie pal tyle! – rozdrażniona narzekała pod- niesionym głosem. – Wylądujesz na Płockiej. – Daj mi, kobieto, spokój – odburkiwał. Ich rozmowy już od dawna przypominały wymia- nę pojedynczych strzałów.
Oddzielała je spora przestrzeń milczenia i czas, dłuższy niż potrzeba namysłu. Marii nie zale- żało na pyskówkach. Ale nie pozwoli na głu- potę! Kłopoty same odnajduję drogę do czło- wieka. Czyżby o tym nie wiedział?
Na co dzień zmagali się z trudami życia. Sza- ry kraj. Głodniejący. Walczący o najprostsze sprawy – kaszankę, salceson, kawałek szynki raz na jakiś czas, rolkę papieru toaletowego, pieluchy, ubranka. Dziewczynki rosły. Maria sama szyła niektóre ciuszki. Jako szwaczka Ze spółdzielni krawieckiej wyczerpała wszelkie należne urlopy z okazji urodzin dzieci. Dlatego Ania trafiła do żłobka, a Krysia do przedszkola. Zaprowadzić, odebrać. Czasem padało na ojca. Zakupy, zakupy, kolejki w zatłoczonych skle- pach. Ludzie zawsze wiedzieli, kiedy rzucą towar. Ugotować, uprać w IXI lub płatkach mydlanych w wirnikowej Frani, wyprasować. Heroiczne życie matki w okresie niemow- lęctwa. Ale później nadszedł okres kontak- tów dziewczynek z innymi dziećmi – katar na okrągło, i, mój Boże – zapalenie ucha. Maria ze strachem zawiadamiała kadry o kolejnym zwolnieniu lekarskim na opiekę nad dzieć- mi, ojciec przecież nie mógł jej w tym wyrę- czyć. Poza tym, kto uwierzy, że facet nadaje się do opieki. Było pewne jak dwa razy dwa,
 styczeń–marzec 2023 LiryDram 47


























































































   47   48   49   50   51