Page 55 - 38_LiryDram_2023
P. 55
– Mietek nie żyje, Mario. Miał wypadek. Wła- śnie dowiedziałam się... – nie dokończyła. Torba wypadła Marii z rąk. Jabłka potoczyły się po chodniku. Obie usłyszały brzęk rozbi- tego szkła. Słoik? Butelka? Albo to był odgłos rozbitych szyb okna, które razem z Mietkiem wypadło z czwartego piętra. W ciemność... Maria osunęła się bezwładnie pod drzwia- mi, za którymi czekały na nią Krysia i Anka.
III.
– Krysiu, nie zostawiaj mnie. Wyjedziesz beze mnie? A ja? Nie chcę tutaj być sama. Nie mo- żesz mi tego zrobić! – Głos Ani drżał, mogła za chwilę się rozpłakać. Jej oczy pociemniały, a może tylko zacisnęła powieki. – Jak możesz mnie zostawić? Jak możecie... – powtarzała. – Aniu, przecież wiesz, że tak musi być. Ale to nie będzie na zawsze. – Krysia pogłaskała Anię po jej długich jasnych włosach, opada- jących na ramiona. Objęła ją mocno. Mimo niedużej różnicy wieku wyglądała znacznie doroślej. Tak eksplodowało w niej burzliwe dojrzewanie.
– Ale ja nie chcę bez ciebie. – Ania wciąż miała nadzieję.
Siedziały pod białą figurą Matki Boskiej na ty- łach budynku o dużych prostokątnych oknach w białych ramach. Roztaczał się stąd rozległy widok na ogród ze starymi drzewami owoco- wymi. W drugiej połowie maja drzewa były już po kwitnieniu. Zieleniły się dobrze ufor- mowane liście. Ogród ciągnął się aż do torów kolejowych. Tą właśnie drogą ze stacji War- szawa Gdańska powinna przyjechać pocią- giem ich mama.
O dzisiejszych odwiedzinach matki dowie- działy się od swojej opiekunki. Siostra Tere- sa od kilku lat, właściwie od początku ich po- bytu w domu dziecka, sprawowała nad nimi
bezpośrednią opiekę. Ubrana w habit siostry ze Zgromadzeniu Sióstr Służebniczek NMP Niepokalanie Poczętej odsłaniała przed nimi swoje dłonie, pocieszające w wielu trudnych chwilach, i dobrą twarz. Szczupłą, z siecią drobnych zmarszczek w kącikach piwnych oczu, o łagodnych rysach. Mogła mieć około czterdziestki, lecz kto miałby to stwierdzić. I po co? Siostry od ponad pięćdziesięciu lat prowadziły w Chotomowie zakład wychowaw- czy dla dziewcząt. Właśnie o tym pełna zde- cydowania Janka mówiła Marysi, starając się rozwiać jej rozliczne wątpliwości, czy przeka- zać dziewczęta pod opiekę sióstr. Mówiła, że Fundacja im. Ojca św. Piusa XI. budzi zaufanie. Z całą pewnością siostry prowadzą renomo- waną placówkę. Kilkakrotnie powracała do te- matu. Wiedziała, że Marysia po utracie Mietka nie da rady ogarnąć swojego życia na nowo. Na domiar złego, po zamknięciu szwalni, zna- lazła się w dramatycznej sytuacji finansowej. Nie wiedziała, jak ma ruszyć z miejsca. Przy- rosła do swojej beznadziei. Czuła się wdep- tana przez los. Płakanie nie przynosiło ulgi. Janka zauważyła niepokojące objawy depresji. Dla otoczenia nie było to takie oczywiste. De- presja, a co to za nowa fanaberia? Na osobę depresyjną spadały niesprawiedliwe opinie sąsiadów, koleżanek i kolegów, bez pardonu zdolnych do oceniania innych.
– Jej się nie chce.
– Co ona wyprawia?
– Jak można być tak słabym?
– A dzieci?
– Czy ona nie wie, że dzieci są najważniejsze? Itd., itp.
Janka wiedziała, jaki jest najlepszy sposób żeglowania po wielkim oceanie życia. Samot- na, nie znalazła dla siebie odpowiedniego partnera. Faceci? Po jakie licho brać na siebie
styczeń–marzec 2023 LiryDram 53