Page 61 - 38_LiryDram_2023
P. 61

Przymrużała oczy, zalotnie patrząc prosto w upatrzony obiekt – była w stanie wyraź- nie dać do zrozumienia, że jest zaintereso- wana. Zauważył.
– Hej! Cześć. Jestem Wojtek. Jak się macie dziewczyny? – przedstawił się bez namysłu. – Anka, a to moje kumpele, Sonia i Bogna. – Dziewczyny zaśmiały się. – Często tu bywasz? – Pierwszy raz. I jest okej.
– Sam?
– No tak. Chciałem się rozejrzeć. Słyszałem wiele dobrego o tej budzie. Sprawdzam.
– Jeśli chcesz, przysiądź się do nas. – Anka kuła żelazo póki gorące.
Usiedli, dziewczyny załatwiły kolejne drinki, Wojtek wziął piwo.
– Skąd jesteś? – Anka chciała o nim wiedzieć jak najwięcej, a to musiało być pierwsze py- tanie.
– Z Legionowa.
Ta nazwa natychmiast przywołała wspomnie- nia. Anka pomyślała, jak byli blisko siebie, on w Legionowie, a ona nieopodal w Chotomo- wie. Taki przypadek.
Podjechał pod jej dom na motorze, ubrany jak rasowy motocyklista. Skórzana kurtka do pa- sa wysoko zapięta i dżinsy. Anka wybiegła z klatki. Potrząsnęła głową, żeby jej luźno roz- puszczone włosy nie wpadały do oczu. Posta- nowili w tę sobotę wybrać się za miasto. Od tamtego spotkania w Piekarni często wisieli na telefonach, co bardzo drażniło Marię. Nie mogła zrozumieć, że tyle czasu można spę- dzać przy telefonie, bo o czym by niby mogli tak na okrągło ze sobą rozmawiać. Ple, ple, ple, o niczym ważnym.
Umówili się, że pojadą nad Zalew. Anka nieja- sno pamiętała plażę i przystań z czasów dzie- ciństwa. Wbiła się w jej pamięć z powodu ojca.
Dlatego, że go straciła. Włożyła kask, który podał jej Wojtek i usiadła na tylnym siedzeniu, ciasno obejmując go w pasie. Depnął i Hor- net 600 wyrwał do przodu. Srebrno-czarny, dynamiczny, z owiewką, Tego jej było trze- ba. Chłopaka na motorze, wiatru smagające- go twarz, szybkości wywalającej adrenalinę. Kochała życie. Nieszablonowe, nietuzinkowe, pełne przygód i niespodzianek. Właśnie ta- kie ją podniecało. Wojtek milczał pochylony z przodu nad kierownicą, mogła więc pusz- czać wodze fantazji. Dolatywał ją przemie- szany z wiatrem zapach męskiej wody toale- towej. Przyjemny.
Okazało się, że przystań nie jest odpowiednia na biwak. Nic nie pozostało z tamtego, zatra- conego już klimatu.
– Aniu, podjedziemy gdzieś dalej, znajdziemy kawałek dzikiej plaży.
– No to dalej, jazda – Powiedziała swoje „zgo- da” i udało się im natrafić na kawałek trawia- stego brzegu z widokiem na drugą, bardzo oddaloną stronę jeziora. Piękna pogoda. Na wodzie lekka bryza, od czasu do czasu bieliła ciemną toń zalewu.
Rozciągnęli duże, plażowe ręczniki i usiedli blisko siebie. Wojtek zdjął kurtkę i ściągnął westernową koszulę w kratę z cienkiej fla- neli. Anka zauważyła dwa tatuaże – jeden na piersi, drugi na ramieniu. Dotknęła deli- katnie tych miejsc.
– Opowiedz mi o nich.
– Dobrze, opowiem. – Wojtek spojrzał jej w oczy. Zauważyła, że jest dziwnie zmienio- ny na twarzy. Zmieszany? – Chcę cię naj- pierw pocałować.
Anka była szczęśliwa. Stała się nadmier- nie gadatliwa, gestykulowała, zaśmiewała się co chwila. Wreszcie czas było zbierać się
styczeń–marzec 2023 LiryDram 59















































































   59   60   61   62   63