Page 63 - 38_LiryDram_2023
P. 63
fabryczny komin firmy Reckitt Benckiser, pro- dukującej środki czyszczące. Nadnaturalnie wyrastał ponad panoramą niskich zabudo- wań Nowego Dworu. Niebawem pociąg wje- dzie na most nad Narwią i szerokim łukiem zmieni kierunek prawie o 180°, kierując się już prosto do Warszawy. Po drodze minie jeszcze niezapomniany Chotomów, na za- wsze wryty w świadomość symbol dziecię- cej krzywdy. I znów nadbiegła myśl o Ance. O tym, co ją spotkało.
Historia z Anką wywołała z pamięci jej własne wesele. Miało się przed nimi otworzyć nowe życie. Bronek był niemal w euforii. „Cieszy się wariat ze szczęścia.” – zapamiętała, że tak wtedy myślała. Ona, która sama dozo- wała swoje uczucia z pewnym opóźnieniem. Uśmiechała się, kiedy była pogodna, ale ni- gdy nie śmiała się głośno, jak to czyni podo- chocona gawiedź w cyrku na widok klowna. Rechot, ha, ha, ha! Wzdrygnęło nią. Przed jej oczami jak żywy stanął obraz świeżo poślu- bionego męża, który musiał wypić za dużo, skoro stracił panowanie nad własnym zacho- waniem. Wspomniała, co usłyszała od zanie- pokojonej matki.
– Krysiu, nie martwi cię to? On się wcześniej przy tobie nie upijał? – Maria pamiętała wła- snego szwagra, który nie wylewał za kołnierz i niszczył swoją rodzinę. Systematycznie krok po kroku, rok za rokiem, aż pozostała ruina domostwa.
– Mamo, daj spokój. Nie zapanował nad sobą, bo się cieszy. A wcześniej? Nie widziałam.
– Ale wiesz, to wasze wesele i pan młody po- winien trzymać fason.
Uwaga matki okazała się prorocza. Bronek z kumplami co rusz znajdował okazje do chla- nia. Chlania, tak to oceniała Krystyna, któ- rej nie było do śmiechu. Awantury w domu
psuły sielskość młodych małżonków. Pytała dlaczego, dlaczego nie możesz zapanować? – Nie przesadzaj. Facet musi od czasu do cza- su. – Parował riposty. – Co mam kumplom powiedzieć, że żona zabrania?
– Ale po wódce stajesz się agresywny, zaczy- nam się ciebie bać. Nieraz myślę, czy właśnie za takiego człowieka wyszłam, który nie mo- że się opanować? – Powoli kiełkowało w niej uczucie żalu. Coraz częściej myślała, że ich ślub był przedwczesny i stał się wielką po- myłką.
Spirala rozmowy małżonków nakręcała się. Padały coraz ostrzejsze słowa, raniły, obrona wywoływała dalszą agresję. Wreszcie podda- wał się, trzaskał drzwiami i nie było go już w domu. Pozostawała niczego nierozstrzyga- jąca cisza. Rósł strach, co się stanie po jego powrocie. Czy pójdzie spać czy rzuci się na nią – jakby był jej osobistym wrogiem. To było wbrew naturze Krystyny. Nie o takim domu marzyła. Nie o takim życiu...
Wiadomość o śmierci Wojtka nadeszła jak z nierealnego świata. Zatelefonowała do niej matka. Mówiła, bardziej niż zwykle, trzęsą- cym się głosem, bo tembr głosu Marii zawsze pobrzmiewał drżeniem.
– Usiądź, Krysiu, proszę. Powinna do ciebie zadzwonić Ania, ale nie dałaby rady. Wojtek jechał do nas. Mieliśmy omówić szczegóły ich ślubu. Spóźniał się. I nie dojechał. Dzwoniły- śmy do rodziców. Byli zdziwieni. – Maria mó- wiła krótkimi, urywanymi zdaniami. – Wresz- cie rano przyjechał jego ojciec. „Wojtek miał wypadek” powiedział. „Zginął na miejscu pod ciężarówką”. – Przerwała na krótki moment. A potem dokończyła. – Zamurowało nas. Jego ojciec miał łzy w oczach. Anka wykrzyknęła „Kurwa!” i wybiegła z domu.
styczeń–marzec 2023 LiryDram 61