Page 64 - 38_LiryDram_2023
P. 64

  Maria nie była w stanie mówić dalej. Zaległa cisza, dla Krystyny była to wiadomość hiobo- wa. W jednym chwili pomyślała o Ance. Jak ona da sobie teraz radę?
– Mamo, przecież oni będą mieli dziecko!
Janek urodził się, nie było mu jednak dane zobaczyć ojca. Śliczny chłopiec, zauważyła Krystyna na chrzcinach. Nie była to radosna uroczystość, raczej smutna. Upłynęło dopiero kilka miesięcy od pogrzebu Wojtka na cmen- tarzu w Legionowie. Drzewa prawie straci- ły liście, żółte wierzchołki brzóz kołysały się na wietrze niby enigmatyczna pamięć. Ulotna i nostalgiczna. Padał deszcz. Jak owego, pa- miętnego dnia, w którym wszystko skończy- ło się dla zakochanego Wojtka. Mokra ciem- na szosa i krach. W jednej chwili rozpadł się czyjś doczesny, obiecujący świat.
Coraz bliżej Warszawy. Myśli Krystyny zaczęły krążyć jako stado gawronów, podobne do te- go, które nagle pojawiło się w oknie i po chwili zostało z tyłu za pociągiem. Postanowiła osta- tecznie, że nie będzie dalszego ciągu z Bron- kiem, wciąż jednak błąkały się nawracające strzępy wspomnień. Dobrych, a nawet naj- lepszych chwil, kiedy czuła, że kocha. I wy- dawało jej się, że jest kochana. Miało tak być aż do śmierci. Ale zrozumiała już, co oznacza zaślepienie miłością. Nie widzi się wad, jedy- nie wyidealizowany obraz partnera. Ona, po- lonistka, naczytała się książek, poznała losy rozmaitych ckliwych i heroicznych bohaterów, również najpierw otumanionych miłością, a na- stępnie rozczarowanych. Nie potrafiła jednak przewidzieć własnego losu. Z błędów młodzi małżonkowie nie wyciągnęli w odpowiednim czasie wniosków w sprawie własnego życia. Za- tem rozwód wydał jej się jedynym skutecznych
rozwiązaniem zaciskającej się wokół niej pę- tli. W ich małżeństwie zaistniał pat i nie po- zwalał prowadzić normalnego życia. Bronek coraz bardziej budził w niej nieodpartą nie- chęć. Nawet wstręt. Ta przemiana wydarzyła się w przeciągu kilku lat. To nie była nawet część wieczności, to tylko kilka lat. Głupich. Straconych? Nie oczekiwała już poprawy, bo naczytała się o istocie uzależnienia alkoholo- wego. I nie chciała zostać uzależnioną żoną. Wiele żon cierpiało przez lata, bo nie potrafiły wyrwać się z piekiełka, wyprawianego przez pijących mężów. Ona jednak, bardziej świado- ma, musiała to zrobić, bo zrozumiała, że nie jest sobą w szkole. Ona, nauczycielka, któ- ra zdążyła zaskarbić sobie zaufanie kolegów, uczniowie lgnęli do niej z powodu jej przyja- znego usposobienia. A teraz, w ów uosabiają- cy ją spokój wdarły się rozmaite, burzące ten wizerunek niepokoje. Nie mogła pozwolić, aby Bronek zrujnował albo pozbawił sensu jej życie. Właśnie o tym zamierzała powiedzieć matce. O tym, co zostało już przesądzone.
Pociąg zatrzymał się na Dworcu Gdańskim. Podążyła za innymi pasażerami na peron i spo- kojnie zaczęła schodzić do tunelu.
VII.
Na werandzie było zimno jak diabli. Chodzili do pobliskiego lasu po chrust, który wybie- rali z głębokiego śniegu. Taki był początek nowego życia Anki.
Zatrzymali się w Nędzówce. On niejednokrot- nie bywał na szkoleniu dla pilotów w Groniku. Obie miejscowości znajdują się tuż obok siebie pod reglami. Zima w górach nie rozpieszczała nowicjuszy bez domu. Na szczęście gaździ- na wygospodarowała ten zimny kąt dla nich, zanim nie znajdą czegoś lepszego. Zawsze to kawałek dachu nad głową. Nie było przecież
62 LiryDram styczeń–marzec 2023

























































































   62   63   64   65   66