Page 65 - 38_LiryDram_2023
P. 65

ich stać na hotel. Miłość, która nie wybiera, czasem potrzebuje poświęcenia.
Anka przebolała swoją pierwszą, tragicznie zakończoną miłość. Powoli zapominała, że kie- dy wykiełkowało w niej uczucie, widok Wojtka na motorze podniecał jej wyobraźnię. Było ro- mantycznie. Bosko. Mogli żyć jak wolne ptaki. Wyzwalała ich szybka jazda, niczym nieogra- niczona obecność w przestrzeni. Tak czują się wolne ptaki. Po wypadku nie wiedziała, czy po- winna znienawidzić motocykle czy parszywy los. Nie będzie już Wojtka nigdy. Czyżby była napiętnowana? Pobyt w domu dziecka, brak wystarczających środków na lekkie życie. Praca – byle jaka. Ale przecież o tym wszystkim nie pamiętała, kiedy kochała się z Wojtkiem. Był jak letnia burza, która przychodziła nie wiado- mo skąd, ogarniała ją całą i przenikała wskroś. Długo nie miała pomysłu na nowe życie bez Wojtka. Urodziła wkrótce. Janek będzie po- dobny do Wojtka, myślała, to dobrze. Ale jej radość wciąż była przygaszona. Jedynie Ma- ria poczuła przypływ świeżych sił. Być może skończy się ta obcesowość i arogancja córki wobec niej. To lekceważące traktowanie. Czy któraś z nich była wyrodna? Maria rozumia- ła swój grzech, ale nie mogła cofnąć czasu. Przepadło. Teraz maleńki Janek dodawał no- wych impulsów. Ożywiona pomagała Ance w opiece, jak mogła.
Tymczasem Anka coraz bardziej odczuwała w domu brak powietrza. Żałoba powoli wy- gasała. Czuła nieokreślony niepokój, który wytrącał ją z równowagi. Kumpelki powoli powróciły na dawne miejsce w jej życiu. Nie było już Wojtka, który je wyeliminował na czas narzeczeństwa. Niedoszli teściowe też jakoś odpłynęli w niebyt codziennej rzeczywistości. Kontakty stawały się coraz rzadsze. Nawet wnuk nie zdołał ich zbliżyć.
Anka nie mogła także zaakceptować rozstania Krystyny z Bronkiem. Lubiła go, był towarzy- ski, gość do rzeczy. Pił, wielu pije. Ale roz- walić małżeństwo? Jednak współczuła Krysi, którą idealizowała. Jej wytrwałość w dążeniu do wykształcenia, spokój, nawet kiedy się po- kłóciły, przyznawała jej w duchu rację, mimo że bez żenady obrzucała inwektywami. Czy obie były napiętnowane? Pytała:
– Kryśka, za co nas to spotyka? Ty rozwódka, ja prawie wdowa z dzieckiem, jakby bękartem? – Aniu, zwyczajne życie. Nie mamy wyłącz- ności na bieg wydarzeń.
– A może to fatum? Jakieś rodzinne grzesz- ki z przeszłości babki, albo licho wie, kogo? – Jeśli były, to nie dotyczyły nas. Ścielimy sobie same.
O tak. Anka wiedziała swoje. Ona ma wpływ na zdarzenia, które ją spotykają. Nie czuła jednak żadnej odpowiedzialności za śmierć Wojtka. Mimo, że właśnie do niej wtedy je- chał. Nie chciała obarczać się garbem wiel- kiej winy. Musiała żyć dalej. Lubiła życie, naj- bardziej lekkie. Wiedziała, że Wojtka nigdy nie zapomni. Na nowo jednak zaczęła bywać w świecie z Bogną i Sonią.
Kazika poznała przy barze. Zrządzenie losu. Sporo od niej starszy i znacznie niższy. Wy- glądała przy nim jak wieża. Niby Guliwerka garbiła się, próbując zniwelować kontrast. Bar ich łączył, chociaż sam w sobie nie roz- wiązywał ich problemów. Pochyleni ku sobie, stopniowo zaczęli odczuwać wspólnotę dusz. – Aniu, cudownie, że poznałem ciebie. Z to- bą można konie kraść – zapewniał. Twarz mu jaśniała. – Pomyśl, że sami możemy decydo- wać o sobie. Być tam, gdzie chcemy. I robić, co chcemy. Zależy to tylko od nas.
– Hamuj się, wariacie! – Anka popchnę- ła go lekkim ruchem ręki. Przyjaznym, to
styczeń–marzec 2023 LiryDram 63

























































































   63   64   65   66   67