Page 67 - 38_LiryDram_2023
P. 67

– Anuś. Wiem. – I przytulił się wpatrzony nie tylko w Krzesanicę, ale jakby gdzieś dalej poza nią. I tak zapatrzony stawał się nieobecny.
Nieszczęścia nie zapowiadają się. Coś sta- je się nagle, niespodziewanie i zaraz po wielkim zaskoczeniu, oniemieniu, w piersi rodzi się ból. I krzyczy pytanie: Dlaczego? Anka właściwie nie mogła niczego podej- rzewać. Nie dostrzegła żadnych niepokoją- cych oznak. Wróciła z pracy jak zwykle póź- nym popołudniem. Rzuciła torebkę na stół i stanęła jak wryta przed Kazikiem. Czekał na nią widocznie. Spakowane rzeczy stały obok na podłodze. W oczach Anki pojawiło się zdumienie.
– Muszę pilnie wyjechać. Zadzwoniła żona i nie mam wyjścia. Muszę. Mam nocny po- ciąg. Zaraz wychodzę.
– Ale co, jak, dlaczego? Co ty gadasz, skur- wielu? Gdzie? Do niej? A po co? Co wy jesz- cze macie ze sobą?
– Nie zrozumiesz. Muszę. Nie mogę ci tego wyjaśnić.
– Uciekasz, tchórzu. Ja wiem, uciekasz. Dupek! Spierdalaj!
To nie było rozstanie. To był jego odwrót. A ona? Znowu los ją sprawdzał. Jej wytrzy- małość na zaskakujące zwroty życiowe.
VIII.
Pociąg od Krakowa wlókł się niemiłosiernie. Góra, dół, góra, dół, a na dobitkę zmiana kie- runku. Raz do przodu, raz tyłem. Maria była zdezorientowana. Za Nowym Targiem szlak kolejowy wyprostował się. Minęli kolejno Sza- flary, Biały Dunajec, wreszcie Poronin. Marii przypomniał się wiersz Tuwima. Na małej stacji, w wiosce Poronin, / Gdzie pociąg sta- nął przy zgrzycie szyn, / Wysiadł z wagonu
ojciec, a po nim / Raźno na peron wyskoczył syn. Lenin mocno wżarł się w pamięć Pola- ków wychowanych w socjalizmie.
Janek skończył już trzy latka. Nie naprzykrzał się w podróży. Kochany dzieciak – myślała Maria, która niemal z dnia na dzień załatwiła sobie urlop z możliwością przedłużenia jako bezpłatny. Anka niemal błagała.
– Mamo, przyjedźcie jak najprędzej. Ten skurwysyn załatwił mnie na cacy. Nie dam rady być tutaj sama. Zupełnie bez nikogo.
– Jak to sobie wyobrażasz? Że gwizdniesz, a ja wsadzę sobie piórko i fru, będę jak na za- wołanie. Czy ty wiesz, ile będzie załatwiania? A na dodatek mały Janek.
– Nie marudź, dasz radę. Wszystko przygo- tuję, żeby było wam wygodnie. Stęskniłam się za Jankiem. Za tobą też, przecież wiesz. Wysiedli z pociągu, schodząc ostrożnie na ni- ski peron, z trudem dźwigając ciężką, skajo- wą walizkę. Anka wypatrzyła ich i za chwilę podbiegła. Płakały obie. Janek zadarł głowę i dziwił się znanej i nieznanej kobiecie.
Anka na ich przyjazd przygotowała pokój jak należy. Od przyjaciółki w pracy poży- czyła łóżeczko z myślą o Janku. Maria ni- gdy nie była w Zakopanem. Widok gór po- ruszył ją. Od chwili przyjazdu każdy dzień dawał jej nowe przeżycie związane z góra- mi. Regle ukryte w gęstwie świerków. Gie- wont z krzyżem na szczycie widoczny z tylu miejsc. I ta rozległa panorama Tatr widzia- na z Gubałówki.
– Dziękuję ci, Aniu, że mnie tutaj sprowadzi- łaś. Tych widoków nigdy już nie zapomnę. Widzisz, Jasiu, tam daleko na szczytach leży śnieg. I chmury o nie zahaczają. Spójrz tam, po prawej. – Maria wyciągnęła rękę.
– Babciu, babciu, biały pies!
styczeń–marzec 2023 LiryDram 65

















































































   65   66   67   68   69