Page 44 - 42_LiryDram_2024
P. 44
jak zwykle pytania, znowu zobaczyła, że – po- mimo pełni lata – jeden liść wiruje w powie- trzu, robiąc piruety tuż nad trawą, by w koń- cu opaść obok niej.
Stała się bardziej uważna.
Miała wrażenie, że liść spada za każdym ra- zem, kiedy zadaje pytanie. Postanowiła zro- bić test.
– Czy mój kot jest czarny? – zapytała. Po chwi- li zobaczyła wirujący w powietrzu liść, któ- ry opadł na ziemię zewnętrzną, połyskliwą stroną.
– Czy ja jestem dziewczynką? – liść opadł na ziemię w taki sam sposób.
– A może jestem jednak chłopcem? – zapy- tała znowu.
Liść tym razem wylądował na trawie odwrot- ną, matową stroną swej zielonej skóry.
– Czy moja mama była na Antarktydzie? – za- dała podchwytliwe pytanie i zobaczyła, że kolejny podłużny żagiel opada obracając się tak, aby na powierzchni pozostał „rewers”. A więc „tak” jest wtedy, gdy liść opadnie, po- zostawiając na wierzchu lśniącą, zewnętrzną stronę. „Nie” oznacza matowa strona na górze, ta z wyraźnymi nerwami liścia – pomyślała. Była zachwycona swoim odkryciem. Wola- łaby wprawdzie – jak we śnie – słuchać gło- su jasienia, ale i tak to, że odpowiadał na jej pytania zwięzłym „tak” lub „nie” bardzo ją satysfakcjonowało.
– Czy mój kot wróci? – pytała któregoś dnia, szlochając pod drzewem, bo jej czworonożne- go przyjaciela nie było w domu już od tygo- dnia. Poczuła ulgę, kiedy zobaczyła na trawie lśniącą stronę listka, który poświęcił swoje ży- cie, by ona poznała przyszłość. Tak, jej jasień wie także to, co ma się wydarzyć.
Nigdy nie nadużywała tej jego wróżbiarskiej mocy, pytała tylko o naprawdę istotne dla niej
rzeczy. Choć inne były pytania siedmiolatki, a zupełnie inne dwunastolatki.
Bardzo nie lubiła zimy. Wtedy jasień zasypiał, nie słyszał jej słów i pytań, chociaż nadal ją chronił. Wiosną czuła, jak budzi się do życia, jak pod grubą tkanką kory buzują życiodaj- ne płyny. Gdy przykładała ucho do pnia, wy- dawało jej się, że słyszy szum rwących we- wnętrznych potoków. Jak zwykle szczebiotała pod jasieniem, lecz z czasem treść jej historii się zmieniała. Inne były też pytania, które za- dawała drzewu. Była coraz bardziej dojrzała, może nawet mądrzejsza i bardziej rozsądna. Nadszedł czas buntu przeciwko dorosłym, czas kłamstw, a nawet małych ucieczek z domu. Najczęściej po to, by spędzić noc w ramio- nach ukochanego drzewa. Uwielbiała spać pod jesionem, choć rodzicom bardzo się to nie podobało.
Gdy pierwszy raz się zakochała w starszym o kilka lat chłopcu, bardzo chciała go poka- zać drzewu. Gdyby to nie była miłość plato- niczna, pewnie przyprowadziłaby go w róg ogrodu i przedstawiła jesionowi.
Drzewu czytała swoje wiersze i prosiła o naj- bardziej zwięzłą recenzję na świecie. Gdy liść po opadnięciu pokazywał swą odwrot- ną stronę, mięła ze złością kartkę i spalała ją pod drzewem.
Wtedy, tego ostatniego razu, to także było bezsensowne pytanie o jakiś wiersz. Drzewo było na ”tak”.
W nocy zbudził ją ból brzucha. Był dziwny, inny, nieznany. Przewracała się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Rano zobaczyła na prze- ścieradle ślady krwi. Choć wiedziała, co to jest, była wstrząśnięta. Nie chciała mieć ze sobą nic wspólnego. Krzyknęła, lecz szybko ucichła, bo bała się, że ktoś przyjdzie do po- koju i zobaczy.
42 LiryDram styczeń–marzec 2024