Page 93 - 42_LiryDram_2024
P. 93
od pokoleń mieszkających w Warszawie. Au- torka nie podaje recept, niczego nie sugeruje, jest tylko obserwatorką, bacznie przyglądającą się nieuchronnym procesom społecznym. Nie poddaje ocenie nawet faktu, że przybysze prze- rysowują znaczenia / pompują treści, co z ich punku widzenia ma służyć właśnie osiągnięciu zamierzonych celów, ale dla zasiedziałych War- szawiaków może wydawać się dziwaczne i po- zbawione sensu. W końcu po wielu próbach ci wszyscy, którym udało się zdobyć w Warszawie swój życiowy przyczółek, jak napisała poetka, udają że nic się nie stało. Faktycznie, ich po- raniona dzielność, przyrównana do meandro- wania Wisły, może nie zasługuje na pochwa- łę, ale tym bardziej nie zasługuje na pogardę. Dlatego wyważona w słowach postawa poetki jest bardzo pożądana.
Natomiast porównując Warszawę z innymi sto- licami Europy i odnosząc się do urbanistycznej tkanki miasta w kontekście wojennej tragedii, jest bardzo surowa i nieustępliwa. Na dobrą sprawę ani wprost z samego zapisu tekstu, ani z wydźwięku konotacyjnego, ani też intonacji wyrecytowanego wiersza, nie wiemy, czy to miasto ją zachwyca. Kompozycja utworu jest podporządkowana ukazaniu idei, że miasto skła- da się zasadniczo z dwu równorzędnych ele- mentów: tzw. żywej tkanki czyli mieszkańców i martwej czyli zabudowy. Jednak jest jeszcze trzecia arcyważna tkanka organizująca zbiorowe życie w mieście tzw. urbanizm6. Właśnie dlate- go warstwa tekstowa wiersza jest trójczłonowa: na początku obejmuje refleksje nad przybywa- jącymi do miasta, by potem zogniskować się wokół problemów zabudowy, a w finale przejść do oryginalności w sferze kultury:
jak wiele śladów wojny tak wielka prowizorka
ogromny pośpiech wystawia powierzchowne
największa scena teatralna w Europie
nocą wabi światłami.
Całość refleksji jak klamrą spinają dwa pierwsze wersy z ostatnim, gdy po uważnej lekturze uzy- skujemy kompletny obraz iluzoryczności War- szawy: mamiącej wielkością za dnia i wabiącej iluminacją świetlną w nocy. To oryginalne spoj- rzenie Marleny Zynger na złudne piękno i po- zorną atrakcyjność miasta, w które wrosła od lat młodzieńczych, być może nie jest odosobnione. Ciekawych czytelników odsyłam do innego wier- sza o stolicy Warszawa-fantom7, którego auto- rem jest Andrzej Bursa. W tym prześmiewczym wierszu, o karkołomnym załatwianiu urzędo- wych spraw, podmiot liryczny zauważa:
Kiedy wysiadłem z pociągu w mieście Warszawie
rozszyfrowałem tę całą mistyfikację że to wcale nie jest miasto Warszawa (jak i pociąg nie był pociągiem)
tylko ogromny fantom.
Przebywając dużo wcześniej niż poetka w mie- ście stołecznym, pomimo świadomości trudu odbudowy stolicy po zniszczeniach wojennych, Andrzej Bursa w swoim monologu stanowczo kontynuuje myśl o bylejakości:
na każdym kroku odkrywam iluzoryczność
raz po raz dostrzegam
jak dykta prześwieca przez farbę imitującą tynk.
styczeń–marzec 2024 LiryDram 91