Page 107 - Jezyk_kluczem_do_kraju_t2_ebook_no security
P. 107

ii. Być czy mieć?
                   Klientowi łatwiej zdecydować się na utwór, który istnieje w świadomości od-
                   biorców. Polska publiczność nie jest za bardzo osłuchana z muzyką poważną,
                   dlatego  ludzie  zajmujący  się  sprawami  kreatywnymi  oraz  wymyślaniem  re-
                   klam wybierają największe hity. O Fortuna Orffa reklamowała środek czyszczący
                   i odzież sportową, uwertura do Cyrulika Sewilskiego Rossiniego – proszek do pra-
                   nia, czekoladki i telefony komórkowe, Taniec rycerzy z Romea i Julii Prokofiewa
                   – piwo i ekspres do kawy. Dużą wartość reklamową mają również: V i IX symfo-
                   nia Beethovena, Cwał Walkirii Wagnera, Tako rzecze Zaratustra Straussa czy uwer-
                   tura do Wilhelma Tella Rossiniego.
                   – Wbrew pozorom krótkich, a zarazem nośnych motywów muzycznych, które
                   od pierwszej chwili zrobią na słuchaczu ogromne wrażenie, nie ma zbyt wielu,
                   dlatego zdarza się, że te same fragmenty pojawiają się w reklamach wielokrot-
                   nie – mówi Marcin Potkański z gdańskiej agencji reklamowej Brandish. – Musimy
                   jednak bardzo uważać, żeby takich motywów za bardzo nie eksploatować, po-
                   nieważ straciłyby swoją unikalność. A jak wiadomo, klient oczekuje tego, co wy-
                   jątkowe, a nie pospolite.

                   Najszybszym i najtańszym sposobem na zdobycie pożądanego fragmentu jest
                   skorzystanie z banków muzyki. Studia reklamowe wraz z kupnem utworu na-
                   bywają również komplet praw do niego. Mogą ze sobą łączyć kilka fragmen-
                   tów, ale przekomponować już nie, ponieważ każdy z nich jest chroniony prawa-
                   mi autorskimi.
                   – Zdarza się, częściej jednak w produkcji filmowej niż w reklamie, że reżyser ma
                   konkretne oczekiwania co do wykonania. Zdobycie praw do takiego utworu wy-
                   maga więcej czasu i nakładów finansowych, dlatego przy produkcji reklam ko-
                   rzystamy raczej z banków muzyki – mówi Kulczycka. – Możemy również wynająć
                   prestiżową orkiestrę, studio i nagrać utwór w konkretny sposób czy w konkret-
                   nej aranżacji. Różnica w kosztach byłaby jednak olbrzymia. Za utwór, do które-
                   go trzeba nabyć prawa autorskie i wykonawcze, który nie jest jeszcze chroniony,
                   ponieważ nie minęło 75 lat od śmierci autora, trzeba zapłacić od 10 do 50 tys.,
                   nawet za 30 sekundowy fragment.
                   Choć mówi się o wykorzystywaniu utworów w reklamach, tak naprawdę wykorzy-
                   stuje się jedynie krótkie motywy. Wyrwane z symfonii czy oper tematy stają się au-
                   tonomicznymi tworami „no name” i funkcjonują w oderwaniu od swojego pierwo-
                   wzoru. Bez informacji na temat pochodzenia utworu, bez tytułu i nazwiska autora,
                   muzykę zaczynamy kojarzyć wyłącznie z reklamowanymi produktami. [...]
                   Muzykolodzy uważają, że wykorzystywanie szlagierów muzyki klasycznej w pro-
                   dukcji reklam jest nieetyczne, ponieważ odziera arcydzieła z należnego im splen-
                   doru i zrównuje je z muzyką popularną. Zarzucają również, że poćwiartowanie
                   czegoś, co z założenia tworzyć miało spójną całość, jest wykroczeniem przeciw-
                   ko twórczości mistrzów. Nie da się jednak zaprzeczyć, że dzięki wykorzystaniu
                   nawet szczątkowych motywów w reklamach, muzyka klasyczna zyskuje na po-
                   pularności i staje się bliższa masowemu odbiorcy.



                                                                                       107
   102   103   104   105   106   107   108   109   110   111   112