Page 99 - Jezyk_kluczem_do_kraju_t2_ebook_no security
P. 99

ii. Być czy mieć?
                   [...] Spory dotyczące komercyjnego wykorzystania wizerunku osób zmarłych to
                   na całym świecie codzienność, a za potrzebami rynkowymi, pomysłami agen-
                   cji reklamowych i technologicznymi rozwiązaniami ledwie nadążają regulacje
                   prawne. Kto decyduje o życiu po życiu bohaterów zbiorowej wyobraźni?
                   Martwe sławy
                   W reklamowo-naukowym żargonie nazywa się ich bezpardonowo „delebami” –
                   to skrót od „dead celebrities”, czyli martwych sław. Bez delebów nie byłoby ro-
                   snącego w siłę nekromarketingu (zwanego również eufemistycznie retromarke-
                   tingiem), który ma przed sobą świetlaną przyszłość. Tak przynajmniej twierdzą
                   Denver D’Rozario z Uniwersytetu Howarda i Frank K. Bryant z Kalifornijskiej Poli-
                   techniki Stanowej w opublikowanym na łamach „International Journal of Marke-
                   ting Studies” artykule „Wykorzystanie wizerunku zmarłych celebrytów w rekla-
                   mie i marketingu – omówienie, rekomendacje etyczne i rady dla praktyków”.
                   Z ich ustaleń wynika, że deleb to współpracownik niemal idealny.
                   Po pierwsze, deleb nie jest tak chciwy, jak gwiazda z krwi i kości. Przykład pierw-
                   szy z brzegu: za współpracę z Gillette David Beckham zainkasował 30 mln fun-
                   tów, a Jamesa Deana można zatrudnić na rok już za niecałe 10 tys. Beckham
                   świetnie się trzyma, ale nastolatkiem już nigdy nie będzie, natomiast Dean –
                   owszem, na zawsze służy wizerunkiem wkurzonego na świat młokosa. Na dele-
                   bie można też polegać – do internetu nie wyciekną jego nagie zdjęcia, nie wpad-
                   nie na granicy z narkotykami w torebce, nie chlapnie w wywiadzie, że tak na-
                   prawdę to on nie używa farb do włosów, a jeśli pije piwo, to tylko od konkurencji.
                   Podobnie jak przy żywych gwiazdach, trzeba jednak pamiętać o należytym do-
                   stosowaniu twarzy do produktu – przy potknięciu zagrożone mogą być nie tylko
                   sprzedażowe cele klienta, ale i reputacja deleba. Warto też pamiętać, że wizeru-
                   nek deleba łatwo przegrzać, bo on sam nigdy nie odmówi zagrania w kolejnym
                   spocie, ale jego fani mogą już tego nie znieść.
                   Łatwiejszy w marketingowej obsłudze jest wizerunek deleba, który zmarł młodo,
                   bo jest „zamrożony w czasie” – cenniejszy i łatwiejszy do sprzedania jest więc James
                   Dean niż Marlon Brando, bo w obiegu funkcjonuje zbyt wiele podobizn tego ostat-
                   niego i nie na wszystkich jest, delikatnie rzecz ujmując, równie atrakcyjny. Wpro-
                   wadzenie deleba w nowy kontekst, wcześniej jego fanom nieznany, to koronko-
                   wa robota, bo równie dobrze można uzyskać fantastyczny marketingowy efekt,
                   jak i ściągnąć sobie na głowę wizerunkową katastrofę. Nieudana kampania z żywą
                   gwiazdą jest wtedy, kiedy nikt jej nie zauważa. Ale nietrafiona kampania z delebem
                   w roli głównej wywołuje emocje i strąca jej autorów w piekło oskarżeń – o wątpli-
                   wą kondycję etyczną, żerowanie na emocjach czy wręcz rabowanie grobów.
                   Delebryckie eldorado
                   Rozwój technologii każe nam spodziewać się coraz częstszych wizyt bohaterów
                   z zaświatów – skoro w 2012 r. nieżyjący już wówczas od kilkunastu lat raper Tupac
                   Shakur dał koncert na festiwalu Coachella, to czemu nie mielibyśmy wkrótce ku-
                   pować biletów na występy hologramów Beatlesów czy Hendriksa? O nowym



                                                                                       99
   94   95   96   97   98   99   100   101   102   103   104