Page 127 - Jezyk_kluczem_do_kraju_t2_ebook_no security
P. 127
III. ŚwIat, w którym żyjemy
Cena manier
To pytania z poradniczych portali internetowych (na hasło „zasady dobrego za-
chowania” wyskakuje kilkaset stron oferujących pomoc); w większości – z portalu
niestrudzonego Stanisława Krajskiego, dr. nauk humanistycznych, autora kilku
książek i setek artykułów na temat savoir-vivre’u, a przed czterema laty – założy-
ciela Akademii Dobrych Manier: kursy, szkolenia, konsultacje (błyskawiczna po-
rada w pilnej potrzebie – 50 zł). Akademie, szkoły, firmy z podobną ofertą muszą
prosperować coraz lepiej, skoro w Warszawie i Krakowie ogłasza się ich po sie-
dem, w Gdańsku sześć.
Klientela to skierowani na poduczki pracownicy szanujących się firm (np. ban-
ków, ale też urzędów), lecz wejść w posiadanie manier pragnie też coraz częściej
klient indywidualny, a przynajmniej wyposażyć w nie dzieci (posyła się już kil-
kulatków). Piotr Kłyk, trener w stołecznej Szkole Dobrych Manier, wykładowca
etykiety biznesu w warszawskich uczelniach, informuje, że oferta poszczegól-
nych ośrodków jest zróżnicowana, ale zazwyczaj kursy są jednodniowe (8 go-
dzin), odbywają się w grupach od 4 do 16 osób, ceny wahają się w granicach
100–130 zł. Po teorii przechodzi się do ćwiczeń z nakrywania stołu, witania go-
ści, serwowania wina. Adam Jarczyński z serwisu SavoirVivre24h.pl, dyrektor ge-
neralny Polskiej Akademii Protokołu i Etykiety, często dostaje maile z pytaniami
od byłych kursantów: – Cieszy mnie to, bo oznacza, że ludzie nie chcą popaść w by-
lejakość. Piotr Kłyk obserwuje, że klient indywidualny przychodzi do Akademii
również dla samej przyjemności odreagowania na osaczające go wulgaryzmy
i chamstwo.
Nie jest jeszcze tak, by kilkuletni popyt na działalność usługową w zakresie bon
ton dał widowiskowe efekty. Przeciwnie – nieokrzesanie, grubiaństwo, niewraż-
liwość zdają się osiągać masę krytyczną. Pisaliśmy niedawno o powszechnej
erozji empatii (POLITYKA 24), doszukując się jej przyczyn w specyfice polskie-
go turbokapitalizmu, naznaczonego pośpiechem, opacznie pojętym indywidu-
alizmem (czytaj: narcyzmem i egoizmem), prymitywnie interpretowaną wolno-
ścią i równością.
Można z niewielką przesadą powiedzieć, że to, czego w dobrych obyczajach nie
udało się unicestwić socjalizmowi, kapitalizm dobił. Ideologia komunistyczna
usiłowała nie bez powodzenia „wyrzucić na śmietnik historii” klasy wyższe wraz
z ich wykpioną etykietą. Ale inteligencja, dla ideowej poprawności nazwana
pracującą, poczuwała się do roli depozytariusza pewnej ogłady i estetyki w co-
dziennym życiu. Hermetyczność środowisk adwokatów, lekarzy, architektów, ak-
torów, profesury akademickiej miała mnóstwo wad, ale i tę zaletę, że trzymano
klasę. Istniała środowiskowa kontrola. Mec. Jacek Dubois, junior w adwokackim
rodzie, powiada, że patron był dla aplikanta niekwestionowanym wzorem za-
chowania na sali sądowej, ale i przy stole. Aspirowało się, by wyglądać jak on,
czytać co on, bywać gdzie on. Ale to były czasy, gdy aplikowało w stolicy do za-
wodu kilkunastu, a nie kilkuset adeptów rocznie.
127