Page 279 - Nadstaw Ucha Elżbieta Zarych_html5 bez hasła platforma dzwonek
P. 279

V       TranSkrypcje nagraŃ STudyjnych




                   nigdy tego nie robi – wysłał SMS z kodem z batonika. I miesiąc później nagle
                   zadzwonili, że wygraliśmy wycieczkę. Dziesięć dni na Majorce!
                   T – Ale macie szczęście!
                   A – No, nie mogliśmy uwierzyć. Pierwszego lipca, na imieniny Mariana, pojecha-
                   liśmy. Samolot, hotel nad morzem, i to cztery gwiazdki, śniadania i kolacje, a na-
                   wet jedna wycieczka do wyboru. Wydawaliśmy tylko na jedzenie poza hotelem
                   i wiadomo, na różne przyjemności.
                   T – A skąd ta Australia?
                   A – To też szalona historia. Na kursie angielskiego poznałam bardzo fajną dziew-
                   czynę, Martę. I Marta opowiedziała mi, że bierze udział w takim programie, w któ-
                   rym proponuje się swoje mieszkanie komuś z zagranicy i ten ktoś przyjeżdża
                   i mieszka u nas, a my w tym czasie możemy pojechać do niego. Taka wymiana.
                   T – I się zgłosiłaś?
                   A – Zastanawiałam się, bo wiadomo... Zawsze to ryzyko. Ale nagle zadzwoniła
                   Marta i powiedziała, że ma problem, bo w ramach tej wymiany planowała poje-
                   chać w lipcu do Australii, a do niej miała przyjechać rodzina, z którą korespon-
                   duje od dawna. Wszyscy mieli już zaplanowane urlopy i kupione bilety, a nagle
                   mama Marty zachorowała i zrobił się problem. Bo Marta nie mogła wyjechać,
                   a tu już wszystko gotowe...
                   T – I co? Zaproponowała to wam?
                   A – Tak! Poprosiliśmy o dzień na zastanowienie, ale to była szansa. Jedyna w ży-
                   ciu. Mieszkanie za darmo, bilety bardzo tanio, bo Marta kupiła je okazyjnie. I jak
                   tylko wróciliśmy z Majorki, to dwa dni później polecieliśmy do Australii. A Marta
                   zajęła się naszym kotem.
                   T – Co za wakacje! Ale przygoda!
                   A – Było niesamowicie. Świetna pogoda, wspaniałe miejsca. A rodzina zostawiła
                   nam wszystko, co potrzebne do życia. Pościel, ręczniki, nawet lodówka była peł-
                   na i do naszej dyspozycji.
                   T – A dlaczego chcieli przylecieć do Polski?
                   A – Ich dziadkowie pochodzili z Polski. Już dawno to planowali. Susan nawet
                   mówi trochę po polsku. Ale też nie zarabiają tak dużo, żeby pozwolić sobie na
                   przyjazd na dwa tygodnie całą rodziną, samolot, mieszkanie, wszystko kosztuje.
                   T – I podobało im się u was w bloku?
                   A – Tak, na wakacje trzy pokoje dla czterech osób (rodzice plus dwoje dzieci)
                   są wystarczające. Kuchnia, łazienka, balkon, co najważniejsze. I w centrum, więc
                   dobry dojazd. Poza tym przecież zwiedzali miasto, a jest co zwiedzać, robili róż-
                   ne wycieczki, to w góry, to nad rzekę, jak to na wakacjach. Nie siedzi się w domu.
                   T – Jasne. A wy też mieszkaliście w bloku?
                   A – Nie, w małym domku na peryferiach miasta. Wynajęliśmy samochód i byli-
                   śmy niezależni.
                   T – Ale ci zazdroszczę! A skąd miałaś tyle urlopu?
                   A – To ty nie wiesz? W zeszłym roku zmieniłam pracę i teraz pracuję w szkolnej
                   bibliotece, więc, kiedy szkoła jest zamknięta, spokojnie mogę wziąć w lipcu wol-
                   ne. A Marian ma swoją firmę, więc coś wymyślił.



             278
   274   275   276   277   278   279   280   281   282   283   284