Page 283 - Nadstaw Ucha Elżbieta Zarych_html5 bez hasła platforma dzwonek
P. 283
V TranSkrypcje nagraŃ STudyjnych
25 Morderstwo na Kwiatowej
Gdy zadzwonił telefon, komisarz Borek właśnie walczył z górą papierów z po-
przedniej prowadzonej przez niego sprawy złodziei samochodów. Sprawa
ta toczyła się przez dwa lata i była wyjątkowo skomplikowana: kradzieże, wy-
muszenia, przekręty podatkowe, a nawet nieplanowane morderstwo jednego
z właścicieli luksusowego kabrioletu. Z jednej strony wiedział, że szczegółowa
dokumentacja jest ważna z wielu powodów, z drugiej męczyła go biurokracja.
Telefon zadzwonił akurat wtedy, kiedy po podpisaniu jednego z dokumentów,
wpisywał na dole strony aktualną datę 5 lipca 2022 r. We właściwej chwili. Ko-
misarz odebrał wiadomość o morderstwie popełnionym w jednym z domów
w dzielnicy willowej na Zarzeczu. Spokojne miejsce, bogaci i wysoko postawieni
mieszkańcy, nigdy się tam dotąd nic nie działo. Czasem jakieś zgłoszenie o za-
stawionym wjeździe do garażu albo zabłąkanym psie kręcącym się po okolicy.
Ale żeby morderstwo?
Komisarz wsiadł do radiowozu i na sygnale pognał na Zarzecze, na ulicę
Kwiatową 12. Byli już tam dwaj policjanci i technicy fotografujący miejsce zbrod-
ni i czekający na komisarza, żeby po obejrzeniu przez niego wszystkiego, za-
bezpieczyć dowody. Komisarz wszedł do pokoju, w którym przy biurku siedział,
a właściwie leżał, bo jego głowa opadała na blat biurka, pan domu. Borek nie
pytał, skąd podejrzenie morderstwa, bo wszystko było jasne: widoczny był ślad
po kuli w plecach denata. Mężczyzna sam sobie przecież tego nie zrobił. To było
jasne jak słońce. Trochę krwi spłynęło na podłogę, trochę rozprysło się po biur-
ku i leżących na nim dokumentach i komputerze oraz fotelu. Komisarz obejrzał
miejsce zbrodni, upewnił się, że wszystko sfotografowano, a następnie kazał za-
bezpieczyć komputer i dokumenty. Komórki ofiary nie znaleziono.
W pokoju na pierwszy rzut oka wszystko było na swoim miejscu. Sejf, który
wskazała roztrzęsiona żona, Marta Kopacka, którą osobiście przesłuchał, był za-
mknięty, na komodzie stały cenne figurki, denat miał przy sobie portfel, a na ręce
drogi zegarek. Żona została odprowadzona do drugiego pokoju, gdzie policjant
podał jej szklankę wody, a komisarz rozejrzał się po pokoju. Żona widocznie była
zbyt zdenerwowana, by na zimno oszacować braki. Na jednej ze ścian widoczny
był jaśniejszy ślad po jakimś obrazie, a w witrynie biblioteczki na jednej z półek
brak kurzu w regularnych kształtach. Po rozmowie z panią domu okazało się,
że zniknął obraz Kossaka (oryginał!) i trzy figurki z porcelany miśnieńskiej, które
zabity przywiózł z jednej z podróży handlowych do Niemiec. Czy motywem za-
bójstwa była kradzież? Czy pan domu zaskoczył złodzieja? Komisarz zastanowił
się. Wprawdzie okno było otwarte, a firanka powiewała, sugerując, że złodziej
wszedł właśnie tamtędy, ale komisarz nie był tego taki pewny. Było po piętna-
stej, słoneczny, lipcowy dzień. Jaki włamywacz o takiej porze próbowałby wejść
do domu w spokojnej dzielnicy? I jak niezauważenie wynieść tak wielki obraz?
Poza tym kto idzie kraść z pistoletem? Z jego wieloletniego doświadczenia wyni-
kało też, że złodzieje raczej unikali przemocy. Kara za kradzież w razie przyłapa-
nia była wtedy mniejsza, a większość złodziei starej daty (a tylko tacy wiedzieli,
co tu warto zabrać i nie skusiliby się na byle szwajcarski zegarek) brzydziła się
282