Page 288 - Nadstaw Ucha Elżbieta Zarych_html5 bez hasła platforma dzwonek
P. 288
V
TranSkrypcje nagraŃ STudyjnych
ków. Kiedy chłopak robił piernik dla króla, nagle przypomniało mu się spotkanie
z pszczołą i postanowił dodać do ciasta za radą królowej krasnoludków, miodu.
A potem jak zawsze upiekł ciasto w foremkach w kształcie serc, rycerzy, koni...
Następnego dnia mistrzowie piekarscy przybyli na rynek, żeby przywitać kró-
lewską rodzinę i poczęstować ją swoimi wypiekami. Pierniki mistrza Bartłomieja
zachwyciły przybyłych i bardzo chwalili ich autora. Ten przyznał jednak uczciwie,
że nie zrobił ich sam, ale upiekł je jego czeladnik, Bogumił. Wtedy zachwycony
król przyznał piekarzowi i Toruniowi prawo pieczenia pierników z dodatkiem
miodu i sprzedawania ich na targach w całej Polsce. Dzięki temu przywilejowi
miasto stało się sławne i bogate. A wraz z nim także Bogumił, który teraz mógł
też poślubić swoją ukochaną. Mistrz Bartłomiej wyprawił swojemu czeladnikowi
i córce huczne wesele, na którym oczywiście nie zabrakło miodowych pierników
w kształcie serca. Szczęśliwi Bogumił i Róża w zdrowiu i szczęściu mieszkali w To-
runiu, razem piekli pyszne i piękne pierniki i wiedli słodkie życie.
34 Krakowskie gołębie
Często przybywający do Krakowa turyści dziwią się wielkiej liczbie gołębi kołu-
jących nad miastem, przysiadających na budynkach i spacerujących stadami po
Rynku Głównym, które na dodatek nie tylko nie są tępione i przeganiane – jak
w wielu innych miastach – ale nawet dokarmiane. Zresztą wielu z przybyłych szyb-
ko też zaczyna sypać ptakom okruszki i rzucać kawałki kupionych na ulicy obwa-
rzanków. Wkrótce wydaje się to normalne, że tak właśnie jest w Krakowie, ale mało
kto zastanawia się nad przyczynami tego zjawiska. A przyczyna, jak wiele innych
w królewskim mieście, niknie w mrokach historii, w czasach, o których opowiada
się niesamowite opowieści. A legenda o krakowskich gołębiach zaczyna się tak...
Dawno, dawno temu, w XIII wieku, kiedy kraj był podzielony na mnóstwo
małych księstewek rządzonych przez różnych władców, wrocławski książę Hen-
ryk IV Probus postanowił zostać królem i zjednoczyć wszystkie ziemie w jeden
duży, silny kraj. Najpierw ruszył więc na podbój Krakowa, gdyż tylko książę kra-
kowski mógł zostać królem. Zdobył miasto i zajął się dalszą realizacją swego
planu. Wymagało to nie tylko zręczności politycznej i zdobycia poparcia innych
książąt dzielnicowych, co próbował zrobić prośbą i groźbą, ale też zgody same-
go papieża. Królowie uważani byli wówczas za obejmujących władzę „z Bożej
łaski” i musieli mieć pozwolenie papieża na koronację, które też sprawiało, że
ten tytuł stawał się legalny. Problem w tym, że wyprawa do Rzymu i staranie się
o koronę wymagało sporo pieniędzy, a skarbiec Henryka świecił pustkami.
Książę próbował pożyczyć niezbędną sumę pieniędzy od innych książąt, od
możnych panów, a nawet od krakowskich mieszczan. Wszystko na darmo. Wtedy
jeden ze służących opowiedział księciu o mieszkającej za murami miasta, w Zwie-
rzyńcu, czarownicy, do której proszący o pomoc musi się zawsze udać sam.
Książę trochę się obawiał samotnej wyprawy za mury, zwłaszcza że Zwierzy-
niec (dziś dzielnica miasta) był wówczas obszarem pełnym trudnych do prze-
bycia gąszczów i bagien. Stwierdził jednak, że nie ma innego wyjścia, jeśli chce
287